Efekty lockdownu w polskiej służbie zdrowia. „Jest ŹLE. Dla niektórych chorych już za późno”

Śpiączka, eutanazja, śmierć. (obrazek ilustr.) Źródło: Pixabay
Śpiączka, eutanazja, śmierć. (obrazek ilustr.) Źródło: Pixabay
REKLAMA
Próbujemy nadrobić zaległości z pierwszych fal pandemii. Dla niektórych chorych jest już niestety za późno – powiedziała neurolog ze szpitala wojewódzkiego w Szczecinie Małgorzata Niekrasz.

– Jest źle. Czas pandemii spowodował, że wielu pacjentów, którzy nie byli covidowi, miało utrudniony, a czasem wręcz uniemożliwiony dostęp do szpitala. To duża liczba pacjentów neurologicznych, którzy nie dostali się na leczenie i diagnostykę, ponieważ byliśmy przekształceni w oddział covidowy – powiedziała w rozmowie z PAP kierująca Oddziałem Neurologii szczecińskiego szpitala wojewódzkiego Małgorzata Niekrasz.

Lekarka wskazała, że w pierwszej fali pandemii oddział przyjmował pacjentów z COVID-19 z udarami z całego regionu, a także z innych województw – szczególnie tych, w których brakowało miejsc dla osób z neurologicznymi schorzeniami z COVID-19. Neurologicznych pacjentów niecovidowych przyjmował tylko szczeciński szpital kliniczny nr 1.

REKLAMA

– Teraz próbujemy to nadrobić. Co do niektórych chorych jest już, niestety, za późno – wskazała neurolog.

Jak dodała, opóźnienia wyniknęły m.in. ze zmiany sposobu funkcjonowania placówek POZ.

– Część lekarzy zamknęła się w swoich przychodniach i udzielała głównie teleporad – nie widzieli pacjentów na oczy, więc część z nich czekała z decyzją, czy zgłosić się do przychodni lub szpitala. Wiele osób bało się zgłaszać na SOR, bo te były covidowe – wyjaśniła Niekrasz.

Jak dodała, gdy oddział zaczął ponownie przyjmować pacjentów niecovidowych, wielu trafiło na niego za późno.

– To najczęściej chorzy, którzy czekali. Mieli tylko teleporadę lekarza POZ. Kiedy trafili do nas i robiliśmy tomografię, okazywało się, że mają już zmiany ogniskowe w mózgu, rdzeniu. Nie da się teraz zrobić dla nich tego, co można było zrobić rok temu i – być może – im pomóc – powiedziała neurolog.

Wskazała, że w pierwszych falach pandemii chorzy z udarem nie przyjeżdżali do szpitala odpowiednio wcześnie, bojąc się wezwać karetkę. Przyznała, że obecnie jest w tej kwestii „zdecydowanie lepiej” – chorzy wzywają pogotowie ratunkowe i przyjeżdżają. Są to głównie osoby zaszczepione.

– Mamy też chorych z polineuropatią (zespołem objawów związanych z uszkodzeniem wielu nerwów obwodowych) – oni także nie dostali się do nas w takim czasie, jakiego trzeba byłoby, aby zacząć leczenie – wskazała Niekrasz.

Dodała, że kolejnym, bardzo poważnym problemem dla tych chorych jest brak w całym kraju immunoglobulin – terapia jest więc odsuwana w czasie.

Jak wskazała, brakuje też personelu, głównie pielęgniarskiego – także ze względu na izolację czy kwarantannę covidową.

– Personel, który pracuje, zarówno lekarski jak i pielęgniarski, jest zmęczony psychicznie – dodała.

Źródło: PAP

REKLAMA