
Resort Adama Niedzielskiego planuje uregulować rynek suplementów diety. Dla urzędników nie do pomyślenia jest, aby to ludzie sami decydowali co i ile chcą łykać.
O tym, że rynek suplementów ma być „uporządkowany” szeroko rozpisuje się „Nasz Dziennik”. Resort zdrowia analizuje wprowadzenie stopniowych działań legislacyjnych regulujących ten rynek, a w tym roku planuje masowe kontrole.
Pierwszym etapem wtrącania się do życia Polaków ma być przygotowanie i skierowanie do uzgodnień zewnętrznych projektu rozporządzenia ministra zdrowia dotyczącego tzw. listy negatywnej – substancji zakazanych do stosowania w suplementach.
Pomysł regulacji rynku zachwala w gazecie główny inspektor farmaceutyczny Ewa Krajewska.
„Widzę potrzebę zaostrzenia nadzoru nad rynkiem suplementów diety i wiem, że warto pochylić się nad tym tematem i zastanowić, jakie mechanizmy wdrożyć” – powiedziała.
W kolejce do regulowania ustawił się także poseł PiS Tomasz Latos, znany zwolennik segregacji sanitarnej i decydowania o tym, co Polak może robić, a co nie w zależności od przyjętego covidowego preparatu.
Latos ocenił, że szansą na „uporządkowanie” rynku suplementów jest praca nad nowelizacją ustawy o prawie farmaceutycznym. Według niego reklamy często wprowadzają w błąd, sugerując że suplementy mogą zastąpić leki, co nie jest prawdą. Sejmowa komisja zdrowia, której przewodzi, ma się tym niebawem zająć.
Rynek suplementów w Polsce rośnie z roku na rok. Według najnowszych szacunków, w ubiegłym roku wartość tego sektora osiągnęła 6,5 mld zł, a przyrost sprzedaży był ponad dwukrotnie większy niż w roku poprzednim.