„Seba” wstąpił do partii. Platforma niczego się nie uczy…

Fot. screen Pomagam.pl
Fot. screen Pomagam.pl
REKLAMA
„Łowienie” do polityki ludzi, którzy są z czegoś znani, jest zjawiskiem występującym w wielu partiach polskich. Zaczęło się już zaraz po 1989 roku, kiedy to w Sejmie rozsiadła się cała grupa aktorów, ale dobrego widowiska jakoś nie stworzyła.

Najuczciwszy był tu chyba senator z „Budki Suflera”. Krzysztof Cugowski po zakończonej w Senacie kadencji z list PiS, umiał się przyznać, że polityka nie jest dla niego, ale pozostał z szacunkiem do kolegów, którzy się tym zajmują zawodowo.

Z „celebrytów” dość daleko zaszedł uczestnik programu „Agent” Arłukowicz. Zaczynał w SLD, skończył w PO, a po drodze był ministrem. Udane transfery tego typu są jednak rzadkością. Niektóre partie brną jednak w tego typu bez końca; licząc, że im urośnie.

REKLAMA

Właśnie nadeszła wiadomość, że po taki rodzaj politycznej „viagry” sięga Platforma Obywatelska, która wzbogaciła się o kolejnego tego typu „polityka”. W szeregi partii wstąpił bowiem niejaki Sebastian Kościelnik.

Facet ma wyjątkowo „mocne papiery” i nic dziwnego, że np. taki poseł Marek Sowa cyknął sobie z nim fotkę. Kościelnik jest bowiem znany z tego, że swoim „seicento” nadział się na rządowego BMW, które wiozło ówczesną premier Beatę Szydło, więc ma „zasługi”… niepodważalne.

A wydawało się, że po występach takiej Jachiry głupiej już nie można.

REKLAMA