Szwecja uchodźców z Ukrainy już nie chce, bo w 2015 byli zbyt „wyrywni”…

Premier Szwecji Magdalena Andersson po kilku godzinach podała się do dymisji.
Magdalena Andersson. (Fot. PAP/EPA)
REKLAMA
„W przypadku wystąpienia fali migracji z Ukrainy nie będziemy w stanie pomóc w większym zakresie, pora na inne kraje” – stwierdziła we wtorek 22 lutego premier Szwecji Magdalena Andersson.

Na konferencji prasowej w Sztokholmie powiedziała, że „jeśli sytuacja na Ukrainie doprowadzi do tego, że ludzie zaczną szukać azylu w Europie, to trzeba pamiętać o tym, że Szwecja wzięła na siebie większą odpowiedzialność podczas ostatniego kryzysu uchodźczego”.

Rzeczywiście, w w 2015 roku Szwecja przyjęła rekordową liczbę imigrantów – 162 tys. osób m.in. z Afganistanu, Iraku oraz Syrii.

REKLAMA

„Nadal zmagamy się z problemem bezrobocia wśród imigrantów oraz koniecznością ich wykształcenia” – dodała Andersson. Skutki migracji ten skandynawski kraj odczuwa rzeczywiście bardzo mocno. Wzrosła przestępczość, ale też np. wydatki państwa na opiekę socjalną. Wzięli zdaje się nie tych „uchodźców” co potrzebowali. Okazuje się, że nie zawsze warto być „wyrywnym”…

Premier poinformowała, że jej rząd przekaże jedynie 20 mln koron (ok. 1,9 mln euro) dotacji dla Czerwonego Krzyża na Ukrainie. Przesłanie innych środków finansowych jest podobno dyskutowane.

Źródło: PAP

REKLAMA