Aborcja bez końca. Francja kolejny raz „ułatwia” zabijanie nienarodzonych dzieci

aborcja/aborcjoniści/Obrazek ilustracyjny/Fot. Pixabay/screen YouTube Twój Nemezis
Obrazek ilustracyjny/Fot. Pixabay/screen YouTube Twój Nemezis
REKLAMA
Francuski parlament głosuje za przedłużeniem czasu aborcji z 12 do 14 tygodnia ciąży. Projekt zgłosiła lewica, ale ma poparcie prezydenckiej większości. Obłędny pomysł wydłużania czasu aborcji zgłoszono w czasie pandemii w październiku 2020 roku, powołując się na trudności z dostępem do tej „usługi” i szpitali.

Koniec pandemii i obostrzeń właśnie odtrąbiono, ale procedowanie projektu trwa nadal i zbliża się do finału. październiku 2020 r. Protestowali tu obrońcy życia, ale i sami lekarze, wskazując, że tak późna aborcja jest niebezpieczna dla kobiet.

Autorem ustawy jest były już deputowany prezydenckiej partii LREM Albane Gaillot, który przeszedł do partii Zielonych (EELV). Wspiera go jednak dalej klub LREM i partie lewicy.

REKLAMA

Uzasadnienie tej decyzji jest zawsze takie samo. Socjalistyczna deputowana Marie-Noëlle Battistel, opowiada, że „każdego roku 2000 kobiet jest zmuszanych do wyjazdu za granicę, aby móc dokonać aborcji, ponieważ przekroczyły ustawowe terminy”. Taka sama argumentacja o zagranicznych wyjazdach pojawia się niemal zawsze przy aborcyjnych ustawach i to w każdym kraju.

Projekt przewiduje też kilka innych niebezpiecznych zmian. Zabijaniem nienarodzonych dzieci mają się zająć także położne. We Francji od 2016 roku mogły tylko przeprowadzać tzw. aborcje farmakologiczne.

Jedynym pozytywnym elementem jest rezygnacja aborcjonistów z likwidacji tzw. klauzuli sumienia dla lekarzy. Ci mogą nadal odmówić zabijania dzieci w łonie matek. Było to „ustępstwo” praktyczne, które pozwoliło przyspieszyć procedowanie ustawy i pokonać opór w Senacie.

Jeszcze w lipcu 2021 r., Emmanuel Macron mówił, że trzeba brać pod uwagę traumę kobiety i nie wydawał się przychylny ustawie. Prezydent pali jednak świeczkę Panu bogu i ogarek dla diabła, bo dodawał, że parlament jest przecież „niezależny”.

Ustawa przechodzi głosami jego partii, a jest to przy okazji puszczenie oka do lewicowych wyborców w czasie trwającej kampanii. W wywiadzie dla magazynu „Elle”, kandydatka centrowych Republikanów do Pałacu Elizejskiego, Valérie Pécresse krytykowała projekt za „nadmierny pośpiech” i dodawała, że trzeba po prostu rozwiązać „prawdziwy problem dostępu do centrum aborcyjnego i braku ginekologów i położnych”, tak by zagwarantować „wolny wybór kobiet”.

Po długoletnim „oduraczaniu”, Francuzi już przywykli do istnienia „prawa do aborcji”, co pokazują też wyniki sondaży. Środowiska obrońców życia kwalifikowane są jako „skrajnie prawicowe”, a sam problem ukazywany jest w mediach zawsze jednostronnie.

Źródło: AFP/ Le Figaro

REKLAMA