Wojna na Ukrainie. Sekretarz generalny ONZ straszy wojną atomową i odradza wprowadzanie TEGO

Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres. / Foto: PAP/ EPA
Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres. / Foto: PAP/ EPA
REKLAMA
Czasami ma się wrażenie, że upór Ukrainy w obronie swojej niepodległości jest dla wielu polityków denerwujący. Gdyby wreszcie kraj ten skapitulował, mogliby dla dla uspokojenia sumień wprowadzać sankcje, a z czasem wrócić do stołu rokowań, handlu, tanich surowców z Rosji, czyli do tego, co te bezzębne „tygryski” lubią najbardziej.

Bez Monachium i ustępstw wobec Hitlera historia mogłaby się potoczyć inaczej, chociaż niekoniecznie. Teraz sytuacja jest o tyle groźniejsza, że niejaki Putin ma zabawki nuklearne. Do niedawna Zachód paraliżowały już same parady jego wojska 9 maja na Placu Czerwonym wywrzaskującego swoje głośne „hurrraaaaaaa”.

Teraz armia okazała się po części „potiomkinowska”, ale „zabawki atomowe” pozostały. Jednak ustępstwa wobec Rosji odbierane są na Kremlu jako słabość i zachęta do kolejnych działań. Racjonalności w tym mniej, niż za czasów kiedy działało jeszcze polit-biuro KC KPZS. Współczesne „polit-biuro” Putina to sami „potakiwacze” i wątpliwe, by było ich stać na zmontowanie spisku.

REKLAMA

Putin więc grozi i przestrasza, a za oceanem jego głównym przeciwnikiem jest „śpiący” Joe Biden. Europa się tu nie liczy. KGB-ista wyposażony w niebezpieczne zabawki jest więc właściwie nie do zatrzymania. Rozzuchwalony, ale i upokorzony oporem Ukrainy, może się posunąć dość daleko.

Ci, którzy straszą perspektywą wojny atomowej, to zadanie mu ułatwiają. Charakterystyczne jest tu stanowisko sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa. Ten nie wyklucza już możliwości wybuchu wojny nuklearnej, biorąc pod uwagę rozwój wojny na Ukrainie.

14 marca dodał, że to oczywiście mówi, że to „straszny rozwój wydarzeń”, ale „perspektywa konfliktu nuklearnego, kiedyś nie do pomyślenia, jest teraz jedną z możliwych”.

Guterres potępił agresję, śmierć ofiar cywilnych i zniszczenia infrastruktury, ale dodał, że np. nie jest zwolennikiem wprowadzenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą, ponieważ „doprowadziłoby to do eskalacji globalnego konfliktu”. I w taki sposób bandyta wyposażony w zbójecko-bolszewicką mentalność wygra.

Szkoda, że NATO nawet nie próbuje jakiegoś ograniczonego manewru, który zapaliłby we wschodnim łbie światełko ostrzegawcze. Jeśli nie chcą „zakryć” nieba nad całą Ukrainą, to można przecież wprowadzić taki zakaz choćby dla części zachodniej Ukrainy. Przecież już tow. Stalin w trosce o ludność tejże samej zachodniej Ukrainy 17 września roku 1939 też postanowił objąć ją „opieką”. Z bandytą trzeba rozmawiać metodami innego bandyty…

REKLAMA