Zachód ma swoich własnych „bohaterów”, ale Owsiannikowa nie chce azylu od Macrona

Dziennikarka przerwała protestem przeciwko wojnie na Ukrainie program w rosyjskiej państwowej telewizji Kanał 1. / foto: screen Twitter
Dziennikarka przerwała protestem przeciwko wojnie na Ukrainie program w rosyjskiej państwowej telewizji Kanał 1. / foto: screen Twitter
REKLAMA
Kiedy delegacja premierów trzech państw Europy Środkowej jechała do Kijowa, media we Francji przez długi czas taką informację „utajniały”. Kiedy mówił już o tym cały świat, nad Sekwaną wiadomością nr 1 był występ na wizji Mariny Owsiannikowej, która pokazała się w czasie dziennika rosyjskiego Pierwszego Kanału TV z plakatem antywojennym.

Marina Owsiannikowa została okrzyknięta „heroiną” i symbolem Rosji, która jest przeciwna wojnie. Francuskie media donosiły, że może zostać skazana za opublikowanie „fałszywych informacji” o rosyjskiej armii nawet na 15 lat więzienia.

We Francji otrzymała wsparcie Pierwszej Damy Brigitte Macron, która mówiła: „Solidarność i całkowity podziw dla jej odwagi i wszystkiego, co zdołała zrobić”.

REKLAMA

Kiedy okazało się, że ten „heroiczny” gest ukarano ją raptem grzywną w wysokości 250 euro, media twierdziły, że Putin i tak może się na niej zemścić, że nie znajdzie przecież pracy. Zachód ma zapotrzebowanie właśnie na pacyfistycznych bohaterów i rosyjska dziennikarka doskonale się w to wpisała.

W końcu „ochronę konsularną” zaproponował jej sam prezydent Macron, bo trwa przecież kampania wyborcza, a Owsiannikowa to „egeria walki o pokój”… Okazało się jednak, że rosyjska dziennikarka woli pozostać Rosji i nie chce nigdzie wyjeżdżać.

43-letnia kobieta zaprotestowała i był gest ładny i słuszny. Robienie wokół tego medialnej hucpy, w czasie, gdy na Ukrainie giną m.in. dzieci i walczą prawdziwi bohaterowie, to już mocny dysonans w odbieraniu tej wojny.

Owsiannikowa chciała pokazać, że są Rosjanie, którzy nie ulegają propagandzie i nie zgadzają się z Putinem i warto przyjąć to do wiadomości. W tym momencie bohaterowie są jednak gdzie indziej.

Nie jest to odosobniony przypadek kreacji nowych bohaterów. W Belgii, tamtejsze media publiczne pokazują „bohaterstwo” pani Svietlany Krakowskiej szefowej ukraińskiej delegacji na IPCC (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu). Krakowska pozostała w Kijowie i cierpi razem zresztą mieszkańców.

Jednak dla niej to „wojna o paliwa kopalne” i taka teza też przypada do gustu zachodnim „postępowcom”.

Opowiedziała belgijskim dziennikarzom o dniu rosyjskiej inwazji, kiedy „sytuacja wojenna zakłóciła jej działalność”: „byłam zła, oczywiście byłam zła na wszystko, przede wszystkim dlatego, że mój kraj został zaatakowany. ale oczywiście także jako klimatolog, ponieważ zrozumiałam, że to opóźni wszelkie działania klimatyczne, takie jak ograniczanie emisji, czy adaptacja energii odnawialnych, … wszystkie nasze plany zostały zrujnowane w ciągu minuty”.

I takie „bohaterstwo” też cieszy się powodzeniem w propagandzie Zachodu, który z dotychczasowego „oduraczania” ludzi nijak nie chce rezygnować. Zresztą RTBF zaraz przywołuje opinię niejakiego Gonéri Le Cozannet, specjalisty nauk o Ziemi i współautora raportów IPCC. Ten też obawia się przede wszystkim tego, że „kryzys może ostatecznie stanowić wymówkę do odroczenia działań na rzecz klimatu”…

Jeszcze tylko brakuje jakiegoś „bohatera” spod znaku jakiejś literki ze skrótu LGBT. Chociaż podjęto już i takie próby. W internecie przedstawiano „queera” i specjalistę od „tańca na rurze”, który założył mundur, a nawet kolportowano informację, że rosyjscy żołnierze wpadli do jakiejś piwnicy Kijowa, gdzie zbierają się geje i zostali przez nich… rozbrojeni. Niektórzy nigdy nie zmądrzeją…

REKLAMA