
Po podpisaniu porozumienia o zawieszeniu broni w Górskim Karabachu, Rosja wzięła na siebie rolę mediatora. Moskwa wysłała na miejsce kontyngent 2000 żołnierzy „sił pokojowych”, które miały rozdzielić walczące wcześniej strony.
Armenia w poniedziałek 28 marca wezwała rosyjskie siły pokojowe rozmieszczone w Górskim Karabachu do podjęcia działań. Poszło o to, że Azerbejdżan zajął strategiczną wioskę w tym separatystycznym regionie.
Żołnierze azerscy zajęli w czwartek wioskę Faroukh, która powinna znajdować się pod kontrolą sił rosyjskich na mocy porozumienia podpisanego po konflikcie między Azerbejdżanem a Armenią jesienią 2020 roku.
Rosja oficjalnie oskarżyła Azerbejdżan o złamanie zawieszenia broni. Później Moskwa stwierdziła jednak, strona azerbejdżańska wycofała „swoje jednostki stacjonujące w pobliżu wsi Faroukh”. Z tym, że Baku… zaprzeczyło.
Właśnie z tego powodu armeńskie ministerstwo spraw zagranicznych wezwało w poniedziałek rosyjski kontyngent do podjęcia działań. „Oczekujemy, że rosyjski kontyngent sił pokojowych w Górskim Karabachu podejmie konkretne kroki w celu zakończenia obecności jednostek azerbejdżańskich na obszarze swojej odpowiedzialności” – brzmi komunikat ministerstwa.
Nowe napięcia graniczne pojawiły się miesiąc po inwazji rosyjskiej na Ukrainę. Okazuje się, że konflikt w jednym regionie b. imperium sowieckiego, ożywia inne.
Jesienią 2020 roku Armenia i Azerbejdżan starły się w walce o kontrolę nad Górnym Karabachem i wojna trwała sześć tygodni. Zginęło w niej 6500 osób i zakończyła się porażką Ormian. Po podpisaniu porozumienia pod auspicjami Rosji, Azerbejdżan zyskał znaczne zdobycze terytorialne.
Źródło: AFP