Zmiany w finansowaniu testów covidowych spowodowały mniej skierowań

Test na COVID-19.
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA
Od 1 kwietnia w Polsce zmieniły się zasady finansowania testów na koronawirusa. Lekarze POZ od tego momentu wystawiają znacznie mniej skierowań.

Od 1 kwietnia NFZ nie płaci już za testy na COVID-19, bo nie przedłużono umów, jakie zawarto z punktami pobierania wymazów.

Lekarze w poradniach wciąż jednak wystawiają skierowania, a pacjenci dopiero w laboratorium dowiadują się, że za badanie muszą zapłacić.

REKLAMA

„Komunikat NFZ nie dotarł do wszystkich, a nawet jeśli, to i tak nie był dla wszystkich jasny. – Zrobiło się z tego totalne zamieszanie. Pacjenci przychodzą i chcą testu, a my nie wiemy, co z nimi robić – słyszymy w jednym ze stołecznych laboratoriów” – pisze „Gazeta Wyborcza”.

Mniej skierowań na testy

Dziennik twierdzi, że pacjenci nie usłyszeli wprost komunikatu, że badania w laboratoriach są już tylko na komercyjnych zasadach.

„W dodatku NFZ nie odciął lekarzom możliwości wystawiania skierowań na badania PCR. Mogą to nadal robić poprzez aplikację na platformie Gabinet.gov.pl. I robią. Tylko w piątek 1 kwietnia lekarze POZ w całym kraju wystawili ok. 5,6 tys. skierowań, o jedną trzecią mniej niż tydzień wcześniej, kiedy NFZ za testy jeszcze laboratoriom płacił” – wylicza dziennik.

Zdarzają się więc przypadki, że pacjent, który z takim skierowaniem poszedł do laboratorium covidowego, na miejscu dowiadywał się, że za badanie musi zapłacić, a komercyjne stawki za test PCR wahają się od stu kilkudziesięciu do kilkuset złotych.

„Były też laboratoria, które postanowiły wykonać test za darmo, a kosztami obciążyć 'kontrahenta’, czyli poradnię lub gabinet, w którym wystawiono skierowanie” – czytamy w „GW”.

Lekarze POZ będą mogli sami w poradniach przeprowadzać testy antygenowe, które otrzymają „za darmo” z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. RARS nie odpowiedziała dziennikowi na pytanie, ile poradni zamówiło testy antygenowe i w jakiej liczbie.

„Z zebranych przez nas informacji wynika jednak, że zainteresowanie jest ograniczone” – podał dziennik.

REKLAMA