Tusk w „Bydgoszczu”, a „piniendzy ni ma”

Donald Tusk Screen TVN
REKLAMA

Objazdowa kampania Donalda Tuska trwa. W sobotę 9 kwietnia pojawił się w „Bydgoszczu” – jak mawiał Jan Vicent Rostkowski. Niestety, był jeszcze mniej logiczny od swojego dawnego ministra.

Najpierw szef PO przypomniał, że starał się dzielnie o „pieniądze unijne na plan odbudowy”, a później dodał, że celem dzisiejszej wizyty szefowej KE nad der Leyen „miało być ogłoszenie odblokowania polskich pieniędzy”.

„Tak naprawdę celem wizyty szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen miało być ogłoszenie wspólne z polskim rządem odblokowania polskich pieniędzy” – powiedział w sobotę lider Platformy Obywatelskiej (PO) i szef Europejskiej Partii Ludowej (EPL) Donald Tusk.

REKLAMA

Okazuje się jednak, że PiS sprawił mu „przykrość” i „piniendzy ni ma”.

Donald Tusk ma jednak jakiś kłopot z logiką, bo skoro tak dzielnie wdał się w negocjacje z Brukselą o odblokowanie 700 mld euro, a ich ciągle nie ma, to nie da się wszystkiego zwalić na PiS. Najwidoczniej zdolności sprawcze szefa EPL są nijakie, a jego konferencja to poniekąd „gol samobójczy” .

Tusk twierdził, że „PiS nadal z kompletnie nieznanych powodów upiera się i blokuje te pieniądze”, ale przecież sam jechał je odblokowywać nie na Nowogrodzką, ale do Brukseli, więc albo pomylił adresy, albo w sobotę plótł bez sensu.

Dziennikarze jakoś nie dociekali. Panienka z TVN zatrwożyła się tylko traumą Ukraińców, którzy w przypadku włączenia syren w dniu śmierci Prezydenta RP mogą być narażeni na stres. Towarzyszący Tuskowi prezydent „Bydgoszczu” obiecał, że on syren nie włączy…

To dodatkowy skandal, bo niezależnie od tego, czy PiS chce rozegrać tragedię smoleńską dla celów politycznych, rocznica śmierci Prezydenta RP jest sprawą państwową. Bunt samorządowców, to nie żadna troska o uchodźców, ale po prostu robieni swojemu państwu na złość.

Źródło: PAP

REKLAMA