Wyburzyli dom bez wiedzy właściciela. Byli winni, są niewinni, a właściciel z kosztami

Rozbiórka domu.
Fot. ilustr.. (Fot. Dmitry Gladkikh/Unsplash)
REKLAMA
Po kilku latach wrócił z zagranicy i chciał wyremontować rodzinny dom. Gdy pojawił się na miejscu, zastał stos cegieł, a dookoła wystawione nowe budynki. Właściciel wyburzonego w Krakowie domu od kilku lat walczy o sprawiedliwość w sądzie. Bezskutecznie.

Początki tej sprawy sięgają 2016 roku. Pan Zieliński po wielu latach pobytu we Wiedniu wrócił do Krakowa. Przy ul. Królowej Jadwigi na Woli Justowskiej powinien znajdować się rodzinny dom, który planował wyremontować.

Powinien się znajdować, ale się nie znajdował. Budynek wcześniej, bez zgody a nawet wiedzy właściciela, został zrównany z ziemią. Pozostał po nim stos cegieł.

REKLAMA

Obok dawnego domu pana Zielińskiego powstał natomiast biurowiec, a na ukończeniu były bloki mieszkalne.

Za budowę biurowca i mieszkań odpowiada deweloper Sao Investments. Zapewnia, że z nielegalnym wyburzeniem starego domu oraz rosnących na działce drzew nie ma nic wspólnego.

Właściciel posesji nie uwierzył deweloperowi i poszedł do sądu. Oskarżył prezesa i wiceprezesa spółki deweloperskiej, a także kierownika budowy o wdarcie się na jego działkę, składowanie tam materiałów budowlanych, wycięcie roślinności, ingerowanie w stan techniczny nieruchomości, usunięcie ogrodzenia, a wreszcie stopniowe i całkowite wyburzenie budynku oraz obniżenie gruntu o jeden metr.

Żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy. Jeden z obrońców przyjął następującą linię obrony: na działce nie stał dom, tylko ruina, zatem nie może być mowy o tym, że doszło do szkody.

Prokuratura uznała, że wyburzenie domu i wysypanie żwiru miało na celu zwiększenie atrakcyjności tego terenu dla użytkowników sąsiedniego budynku.

Sąd rejonowy przychylił się do takiego stanowiska, wymierzył trzem przedstawicielom firmy deweloperskiej po 8 miesięcy w zawieszeniu oraz ukarał grzywnami o łącznej wysokości 128 tys. zł. Dodatkowe 100 tys. zł jako zadośćuczynienie miało powędrować do pana Zielińskiego.

Sąd pierwszej instancji uznał zatem powyższe osoby za winne wyburzenia czyjejś własności prywatnej bez zezwolenia.

Na to wszystko wkroczył sąd okręgowy i stwierdził, że są niewinni. Nie da się bowiem – stwierdził sąd – jednoznacznie wskazać, że to właśnie te osoby odpowiadają za rozbiórkę domu.

Co więcej, sąd drugiej instancji wskazał, że koszty sądowe procesu w obu instancjach w kwocie 28 tys. zł ma pokryć pokrzywdzony.

Od powrotu pana Zielińskiego do rodzinnego Krakowa, gdzie zamiast domu zastał trochę cegieł i wysypany żwir, minęło niemal sześć lat. Domu nie ma, odszkodowania nie ma, a po jego stronie jest 28 tys. zł kosztów sądowych.

Pełnomocnicy p. Zielińskiego czekają na uzasadnienie wyroku i nie wykluczają kasacji do Sądu Najwyższego.

Udostępnili mieszkanie potrzebującym. Dziś mocno tego żałują. Tak im się „odwdzięczono”

 

REKLAMA