Propaganda Kremla i oddalająca się perspektywa zakończenia wojny na Ukrainie

Moskwa. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
Moskwa. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA
Rosyjska propaganda wzywa do „mobilizacji”, bo „żyjemy w czasie wojny – na Ukrainie toczą się walki, z Zachodem jako takim toczy się wojna gospodarcza, ideologiczna i geopolityczna”. Dodają, że „Zachód postawił sobie za cel izolację i zmiażdżenie Rosji”, a „my jesteśmy za zmianą istniejącego porządku światowego, czyli ostatecznym zakończeniem pięćsetletniej ery dominacji Zachodu w świecie”.

Zastępca Przewodniczącego Rady Federacji Federacji Rosyjskiej Konstantin Kosaczow, twierdzi, że „Zachód postrzega sukces Rosji jako jej porażkę” (wojnę na Ukrainie – przyp. aut.). Dodaje jednak, że „połączona siła Zachodu jest wciąż ogromna – gospodarcza, militarna i propagandowa”. Jednak „rozpoczynając operację na Ukrainie doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę – jak również z tego, że w odpowiedzi spadnie na nas cała jego potęga, z wyjątkiem wojska”.

Kosaczow zauważa, że „nikt nie mógł przewidzieć przebiegu specjalnej operacji militarnej – gdyby opór armii ukraińskiej został wystarczająco szybko przełamany, to nasza konfrontacja z Zachodem trwałaby głównie na płaszczyźnie finansowo-gospodarczej, uzupełniona masową wojną ideologiczno-propagandową”.

REKLAMA

„Jednak walki na Ukrainie przeciągają się”, więc „Zachód dokłada teraz wszelkich starań, aby konflikt trwał jak najdłużej, pompując w Ukrainę broń i wspierając ją psychicznie. Dostawy broni i pomoc zachodniego wywiadu nie mogą same odwrócić biegu działań wojennych (zresztą Rosja zniszczy większość ciężkiego sprzętu, zanim dotrze do ukraińskich wojsk, a kryzys paliwowy na Ukrainie jest tuż za rogiem), ale mogą znacznie opóźnić czas operacji wojskowej”.

To nowe akcenty kremlowskiej propagandy, która nie przewiduje już szybkiego zakończenie „operacji militarnej”. Kosaczow jednak dodaje, że Moskwa nie zrezygnuje z „demilitaryzacji Ukrainy, czyli pozbawienie jej armii i z denazyfikacji, która implikuje zmianę jej obecnych elit”. Jednym słowem zapowiada zniszczenie niepodległości tego kraju.

W języku tej propagandy – „Rosja nie pozostawi Ukrainy (bez względu na jej wielkość) w sferze wpływów Zachodu – ani geopolitycznej, ani militarnej, ani ideologicznej”. Celem jest…. „przywrócenie jedności trójjedynego ludu” (Rosjan, Białorusinów i Ukraińców) i „Rosja już podjęła się tego zadania”.

Dalej autor twierdzi, że Federacja Rosyjska nie może zrezygnować ze swoich celów, bo „ludzie nie zrozumieliby i nie poparliby takiej apostazji”. „Ludzie nie wątpią w determinację Władimira Putina”, ale jak się okazuje „same władze nie spieszą się z wezwaniem wszystkich do uświadomienia sobie powagi sytuacji”.

Kosaczow dodaje, że „przekroczyliśmy Rubikon i po prostu nie mamy odwrotu, wróciliśmy na główną drogę rosyjskiej historii i nie można zawrócić ani zboczyć z niej na drogę dwuznaczności i nieodpowiedzialności bez utraty Rosji”.

Dlatego Rosja podobno „potrzebuje mobilizacji”. I nie chodzi tu tylko o gospodarkę, gdzie władze sobie podobno z „ustabilizowaniem sytuacji w sektorze finansowym i produkcji, jak i uzupełniania brakujących zagranicznych łańcuchów gospodarczych dostaw”. „Kolejna mobilizacja” ma dotyczyć sfery „moralnej, duchowej i ideologicznej”.

Ciekawy fragment dotyczy tego, że podobno „mnożą się alarmiści i prowokatorzy, a na górze będą okrzyki o zdradzie i o tym, że wszystko stracone”. Autor dalej dodaje, że to „my, Rosjanie, na własnej ziemi rozwiązujemy swoje problemy, w tym najtrudniejsze problemy spowodowane podziałem jednego państwa. Tak, środkami wojskowymi, ale to my decydujemy. I nie ma na świecie takiej siły, która mogłaby nas powstrzymać, z wyjątkiem nas samych”.

Wojna podobno „oczyszcza” rosyjski lud. Wstrzymano jego „derusyfikację” z lat 90. i „wynarodowienie elit”. Zapowiada też „nowe porządki pokojowego życia” i „odnowę”. Tyle Kosaczow, ale biorąc pod uwagę stan umysłu wielkoruskiego szowinisty, chyba trzeba się szykować na wojnę…

Zresztą w rosyjskiej TV państwowej już padają twierdzenia, że „trzecia wojna światowa” rozpoczęła się po zatopieniu „Moskwy”. Propaganda podtrzymuje, że doszło do pożaru okrętu wojennego, ale jednocześnie w odwecie atakują terytorium Ukrainy, w tym zakłady, które produkowały broń przeciwokrętową „Neptun”. Kreml równie wściekle zareagował na wiadomość, że Szwecja i Finlandia mają złożyć wniosek o przyłączenie do NATO.

W tym kontekście optymistyczny jest sekretarz stanu USA Antony Blinken, który przekazał państwom sojuszniczym w Europie, kiedy – zdaniem amerykańskiej administracji – zakończy się wojna w Ukrainie. Według CNN, w opinii Blinkena działania zbrojne zakończą się pod koniec 2022 roku.

Jednak nie widać oznak wskazujących na deeskalację konfliktu między Rosją a Ukrainą. W dodatku trudno nawet przewidzieć scenariusz, w którym biorąc pod uwagę propagandę kremlowską, istniałaby choćby furtka, przez którą Putin mógłby wyjść z tego konfliktu z twarzą. Jeśli nie wyjdzie „nogami do przodu”, to końca wojny nie widać…

Mało prawdopodobne jest zakończenie wojny w Ukrainie na drodze negocjacji z Kremlem. Wyjątkiem mogłaby być klęska militarna Rosji na dużą skalę, ale to mogłoby pobudzić Putina raczej do eskalacji działań, a Rosja ma przecież na to rezerwy.

Źródło: RIA Nowosti/CNN/AP

REKLAMA