
Syreny w Warszawie upamiętnią rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim. Przeciwnikami pomysły są Muzeum Żydów Polskich Polin i prezydent Rafał Trzaskowski. Tym razem media nie podnoszą takiego larum, jak przed rocznicą katastrofy smoleńskiej.
Wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł podjął decyzję o upamiętnieniu powstania w getcie warszawskim 19 kwietnia 1943 roku poprzez uruchomienia syren alarmowych w stolicy Polski.
Przypomnijmy, że gdy w podobny sposób upamiętniano katastrofę smoleńską, w której zginął prezydent Polski Lech Kaczyński, to lewicowe media podnosiły larum. Zwracano uwagę na to, że dźwięk syren może wzmagać traumę u uchodźców z Ukrainy, którzy schronili się w Polsce.
Tym razem w lewicowych mediach cisza. Najwyraźniej dźwięk syren upamiętniający poległych Żydów jest mniej traumatyzujący od dźwięku syren upamiętniającego śmierć polskich oficjeli.
Trzeba tu jednak zaznaczyć, że rzeczywiści warszawski prezydent Rafał Trzaskowski i Muzeum Żydów Polskich Polin opowiedziały się przeciwko tej formie uczczenia pamięci poległych.
Wojewoda Radziwiłł, czyli przedstawiciel pisowskiego aparatu władzy w samorządzie, nic sobie jednak z tych protestów nie zrobił, bo twierdzi, że będzie to dobra okazja do przetestowania „poprawności działania systemu ostrzegania na terenie miasta stołecznego Warszawy”.
Źródło: gazeta.pl