Polski złoty ciągle słaby. „Rzeczywistość brutalnie rozprawiła się z oczekiwaniami optymistów”

Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay
REKLAMA

Polski złoty nie odbił się do stanu sprzed rosyjskiej agresji na Ukrainę. I niewiele wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach tak się stanie.

Tuż po ataku Rosji na Ukrainę złotówka bardzo ucierpiała. Na początku marca kurs euro po raz pierwszy w historii sięgnął 5 zł.

Później złotówka nieco odzyskiwała i sytuacja zaczęła się stabilizować. Wciąż jednak daleko do kursów sprzed rosyjskiej inwazji.

REKLAMA

„Rynek złotego zaczął patrzeć nie tylko na doniesienia z frontów Ukrainy, ale też na bardziej prozaiczne sprawy: galopującą inflację, szybko rosnące stopy procentowe w Polsce, jastrzębie pohukiwania Rezerwy Federalnej oraz coraz bardziej niebezpieczną politykę fiskalną rządu” – analizuje sytuację „Puls Biznesu”.

„Czyli wyraźnie niżej niż w szczycie wojennej paniki, ale wciąż wyżej niż przez ostatnie 18 lat. Euro nadal notowane jest powyżej stanów z okresu covidowego, który i tak przyniósł trwałe osłabienie polskiego pieniądza” – zwrócono uwagę w artykule.

Oceniono, że „wypadkową tego wszystkiego była stabilizacja kursu euro w przedziale 4,60-4,70 zł”.

„PB” podał, że „przez ostatnie dwa miesiące w bazie Bloomberga pojawiło się 26 prognoz dla pary EUR/PLN”.

„Rzeczywistość brutalnie rozprawiła się z oczekiwaniami optymistów liczących na umocnienie polskiej waluty. Natomiast prognozy skrajnych pesymistów nagle stały się zbieżne z rynkowym konsensem” – czytamy.

Jak dodano, „w krótkim terminie rynkowi progności nie dają złotemu większych szans”.

„Owszem, znajdzie się kilka prognoz z kursem euro w wysokości 4,50-4,60 zł, ale zdecydowana większość celuje w poziomy rzędu 4,60-4,70 zł, a więc zbieżne z zakresem obowiązującej od trzech tygodni konsolidacji” – pisze „Puls Biznesu”.

REKLAMA