Le Pen: dwa tygodnie brutalnych metod. Pierwsze opinie powyborcze

Marine Le Pen.
Marine Le Pen. (Fot. PAP/EPA)
REKLAMA
Marine Le Pen uznała rozstrzygnięcie wyborów, a osiągnięty wynik określiła sukcesem prawicy. Zapowiedziała „rozpoczęcie bitwy o wybory parlamentarne”. Przypomniała też „dwa tygodnie niesprawiedliwych i brutalnych metod” kampanii. Wynik ponad 43% głosów „sam w sobie stanowi zwycięstwo” – dodała. W porównaniu z rokiem 2017 przybyło jej prawie 9 punktów procentowych.

„Miliony naszych rodaków wybrało obóz narodowy. Wyrażam najgłębszą wdzięczność tym, którzy mi zaufali w pierwszej rundzie i tym, którzy w milionach dołączyli do nas w drugiej turze” – mówiła przegrana kandydatka.

Zdaniem Marine Le Pen, teraz wszystko zależy od wyborów parlamentarnych w czerwcu. Podziękowała „w szczególności rodakom z prowincji i terytoriów zamorskich”, którzy to jej przyznali wygraną. „Tej zapomnianej Francji nie zapominamy” – dodała.

REKLAMA

Na Zachodzie bez zmian. Macron porządzi kolejne 5 lat. Zdobył 58% głosów

Przemówienie Macrona zaplanowano na godzinę 21. W jego obozie panowała duża radość. Minister ds. europejskich i aktywista LGBT Clément Beaune mówił: „Jest radość, satysfakcja, toczy się walka polityczna ze skrajną prawicą, to wyraźne zwycięstwo, znacząca przepaść. Ale oznacza to również, że będziemy musieli kontynuować prace nad zjednoczeniem kraju, gdy widzimy skrajną prawicę na poziomie ponad 40%.”

Jako pierwszy pogratulował Macronowi przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel, który pochwalił na Twitterze reelekcję Emmanuela Macrona: „w tym burzliwym okresie potrzebujemy silnej Europy i Francji w pełni oddanej bardziej suwerennej i bardziej strategicznej Unii Europejskiej”. Trzeba oddać sprawiedliwość, że „szybki” był też Donald Tusk.

We Francji głos zabrał też szef „Zbuntowanej Francji”. Lewicowy Jean-Luc Mélenchon rozpoczął kampanię parlamentarną. Nazwał Macrona „najsłabiej wybranym z prezydentów V Republiki” i wezwał swoich zwolenników do „rozszerzenia ludowej unii”.

Polityk „Zielonych” (EELV) Yannick Jadot, stwierdził, że „Francja uniknęła najgorszego, ale kraj jest bardziej podzielony niż kiedykolwiek”. Yannick Jadot w pierwszej turze wyborów uzyskał 4,6% głosów. Teraz podziękował „wszystkim, którzy zablokowali skrajną prawicę”.

Socjalistka Ségolène Royal chce „równowagi w parlamencie” i opowaida się za „rekompozycją lewicy i humanistów wokół Jean-Luca Mélenchona”. Centroprawicowy Republikanin Éric Ciotti pogratulował Emmanuelowi Macronowi nowego mandatu, ale dodał, że wynika on bardziej chęci zatrzymania Marine Le Pen, niż z „poparcia”.

Eric Zemmour z „Rekonkwisty” (7% w I turze) wezwał „do jedności narodowej w obliczu wyborów parlamentarnych”. Dodał, że jego partia „Reconquest” „będzie na czele walki przeciwko Emmanuelowi Macronowi”. Mówił, że przed wyborami do parlamentu widać już dwa duże bloki – Macrona i Melenchona. Jednak jeśli te dwa bloki „połączą się w politycznym meczu, będzie tylko jeden przegrany – Francja”. Dodał, że blok narodowy również musi się zjednoczyć. „Mamy kraj do odbicia” – podsumował.

Macron zapewnił sobie na razie reelekcję, dzięki wsparciu populistycznej lewicy. Poprzednio taka sztuka udała się François Mitterrandowi (1988) i Jacquesowi Chirakowi (2002). Teraz jego partię LREM czekają wybory parlamentarne, w których bynajmniej faworytem nie będzie.

Mapa wyborcza II tury jest bardzo ciekawa. Le Pen nie tylko wygrała na terytoriach zamorskich i we Francji północno-wschodniej, czy na południowym wschodzie, tradycyjnych bastionach swojej partii. Podobnie wygląda zachód i wiele departamentów centralnych. Wysoko przegrała w regionie paryskim, ale prowincja ją poparła, co dobrze wróży Zjednoczeniu w wyborach czerwcowych.

REKLAMA