
Aktor Maciej Stuhr był asystentem Joanny Kluzik-Rostkowskiej z Koalicji Obywatelskiej. Nie chwalił się tym publicznie, bo potrzebował legitymacji.
Jak ujawniła „Rzeczpospolita”, zgłoszenie o ustanowienie Stuhra oficjalnym współpracownikiem poseł KO wpłynęło w listopadzie ub.r.
Podobny krok wykonała też żona aktora, Katarzyna Błażejewska-Stuhr, oraz kilka innych osób ze środowiska aktorsko-celebryckiego.
Niedługo potem otrzymali status asystenta społecznego Kluzik-Rostkowskiej. Nie przysługuje im z tego tytułu pensja, natomiast przysługuje legitymacja, która otwiera pewne drzwi i zapewnia przywileje.
Przyznanie Stuhrowi statusu asystenta poselskiego miało miejsce w momencie, gdy trwał kryzys na granicy polsko-białoruskiej. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć, iż kryzys ten był wywołany przez wschodnie służby, a migrantami posłużono się, by zdestabilizować sytuację w Polsce.
Częściowo (choć nie w takim stopniu, jak sobie rosyjskie lub białoruskie służby wyobrażały) się to udało, bo Polacy podzielili się na zwolenników i przeciwników przepuszczania poza punktami granicznymi zwożonych samolotami do Mińska migrantów. Jak to w wojnie polsko-polskiej, skoczyli sobie do gardeł i zaczęli się wzajemnie oskarżać.
Sam Stuhr udał się na polsko-białoruską granicę – jak przekonuje – by pomagać nielegalnym imigrantom i monitorować sytuację. W rozmowie z „Rzeczpospolitą” mówi, że legitymacji asystenta poselskiego nie musiał używać.
– Jadąc na wschodnią granicę pomagać ludziom, domyślałem się, że mogę spotkać tam urzędników, strażników granicznych czy innych funkcjonariuszy państwa. Po naradzie ze znajomymi stwierdziliśmy, że aby nie wyglądać zupełnie niepoważnie, jak cywile krzątający się po lesie, dobrze by było mieć jakieś formalne oparcie dla swoich działań. W ten sposób nawiązaliśmy kontakt z panią poseł. To, spod jakiego szyldu jest posłanka, nie miało dla mnie większego znaczenia. Chodziło wyłącznie o jak najszersze możliwości pomocy na granicy – mówi „Rzeczpospolitej” Stuhr.
Kluzik Rostkowska przyznaje, że Stuhr był jej „fikcyjnym” asystentem. Słowo „fikcyjny” oczywiście oczywiście nie padło, ale tak można odczytać przekaz, że „żaden z jej asystentów społecznych nie jest nim w potocznym rozumieniu tego słowa, co oznaczałoby pracę dla klubu albo partii”.
Stuhr zapewnia, że na granicę już nie jeździ, legitymację zdał i asystentem nie jest.