Socjalizm na pełnej. Rządowe zapowiedzi nakręcania spirali inflacyjnej. Będzie biedniej, ale „równiej”

Mateusz Morawiecki. Foto: PAP
Mateusz Morawiecki. Foto: PAP
REKLAMA
Rząd PiS zapowiada, że w 2023 roku płaca minimalna zostanie zwaloryzowana dwukrotnie. Trwa sztuczne dekretowanie wynagrodzeń i nakręcanie spirali inflacyjnej.

Minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg zapowiedziała, że szykuje się dwukrotne waloryzowanie płacy minimalnej.

Jeśli chodzi o wysokość minimalnego wynagrodzenia w przyszłym roku, musimy poczekać na jeszcze jeden wskaźnik do 11 maja i do 15 czerwca przedstawić Radzie Dialogu Społecznego. Jedno, co jest na dzisiaj pewne, to że waloryzacja będzie dwukrotnie w ciągu roku 2023 – powiedziała na antenie TVP Info szefowa MRiPS.

REKLAMA

Jak wszystko będzie wyglądać finalnie, dopiero się okaże, ale wstępne szacunki wskazują, że przyszłoroczne najniższe wynagrodzenie będzie wynosiło co najmniej 3 416,30 zł, czyli o 406,30 zł więcej niż obecnie.

Najbardziej na tym wzbogaci się… rząd. Licząc szacunkowo i zaokrąglając do pełnych liczb, gdy płaca minimalna wzrośnie o 400 zł brutto, to w rzeczywistości pracodawca będzie musiał płacić o ok. 480 zł miesięcznie więcej, a do samego pracownika trafi ok. 280 zł więcej. Dzięki wzrostowi płacy minimalnej teoretycznie o 400 zł, państwo dla siebie od każdej pensji miesięcznie weźmie po dwie „stówki”. Wzrośnie także średnia płaca, co z kolei oznacza wzrost składek na ZUS. Samonakręcająca się maszyna.

Koszty płacy minimalnej zostaną przeniesione na konsumentów, czyli na nas wszystkich. W teorii więcej będziemy zarabiać, ale koszty utrzymania jeszcze bardziej wzrosną wzrosną. Więcej będziemy płacić za jedzenie, za fryzjera, za budowę domu, za wszystkie usługi.

Innymi słowy rząd wrzuci wszystkich w jeszcze większą spiralę inflacyjną.

Mało mówi się o konsekwencjach gospodarczych tak drastycznego kroku, jakim ma być dwukrotna waloryzacja pensji minimalnej. Wiele osób myśli, że ludzie zarabiają w Polsce mało, dlatego że pracodawcy nie chcą płacić więcej. Tymczasem wynagrodzenia są ustalane na podstawie popytu i podaży. Także w zależności od lokalnych uwarunkowań gospodarczych. Nie można sztucznie dekretować podwyższania wynagrodzeń, ponieważ może mieć to bardzo niekorzystne konsekwencje gospodarcze.

Budżety płacowe nie są z gumy. Wreszcie skończy się to tak, że osoby zarabiające najniższą krajową dostaną stosunkowo dużą podwyżkę, a osoby zarabiające więcej dostaną bardzo małe podwyżki albo w ogóle. Pensje będą coraz bardziej zbliżone, zgodnie z zasadą socjalistyczną „równiejsze”, ale konsekwencją tego będzie zniechęcenie do podnoszenia kompetencji, do uczenia się, do zdobywania nowych umiejętności, do rozwoju, bo nie będzie za to gratyfikacji finansowych. Pieniądze pójdą na podnoszenie płacy minimalnej.

REKLAMA