Co za przypadek! Zaginęły dokumenty fundacji klimatycznej, której działalność chciano prześwietlić

Zmiany klimatu a pieniądze.
Zdj. ilustracyjne. (Fot. Unsplash/Ahmet Sali)
REKLAMA
Akta dotyczące powstania w Meklemburgii-Pomorzu Przednim fundacji klimatycznej, mającej chronić interesy gazociągu Nord Stream 2, przepadły bez śladu i nie sposób do nich dotrzeć – ujawnia dziennik „Welt”.

Nie będzie więc można ustalić, jak mocno i jakimi sposobami strona rosyjska wpłynęła na politykę władz landu w tym projekcie – podkreśla gazeta.

Jak się okazuje, mimo wielu starań najważniejsze dokumenty dotyczące powstania fundacji, utworzonej przez rząd Meklemburgii-Pomorza Przedniego Manueli Schwesig (SPD), są „nie do wyśledzenia”. Także kancelaria Schwesig nie była w stanie do tej pory udzielić informacji o tym, co się z nimi stało.

REKLAMA

Wątpliwe cele fundacji klimatycznej

„Welt” podaje, że warte zbadania jest nie tylko samo utworzenie fundacji, ale też jej „wątpliwe założenia”, bo oficjalnie i z nazwy miała zajmować się ochroną środowiska i klimatu.

Do utworzenia fundacji doszło na początku 2021 roku „dzięki wielomilionowym datkom Nord Stream 2 AG, spółki zależnej rosyjskiego koncernu państwowego Gazprom”, a jej prawdziwym zadaniem miała być pomoc w ukończeniu budowy gazociągu Nord Stream 2 mimo sankcji nałożonych przez USA.

W maju wyjaśnieniem kontrowersji wokół fundacji ma zająć się komisja śledcza powołana przez parlamentarzystów z Meklemburgii-Pomorza Przedniego z chadeckiej CDU, Zielonych i liberalnej FDP.

Opozycyjna FDP w parlamencie krajowym podejrzewa wprost próbę tuszowania lub celowego niszczenia informacji.

„Jesteśmy zdumieni, że główne akta dotyczące założenia fundacji podobno zaginęły. Rodzi to szereg nowych pytań” – mówi lider grupy parlamentarnej FDP Rene Domke.

Niedawno wyszło także na jaw, że w urzędzie skarbowym zaginęły także dokumenty podatkowe dotyczące fundacji.

„Brakujące akta fundacji klimatycznej mogą wkrótce zainteresować także wymiar sprawiedliwości” – pisze gazeta „Welt am Sonntag”, która od dwóch miesięcy bezskutecznie stara się o dostęp do dokumentów.

Berliński prawnik Christoph Partsch, reprezentujący redakcję „Welt am Sonntag”, podkreślił: „W tym przypadku istnieje podejrzenie, że dokumenty są ukrywane, co jest czynem karalnym”.

REKLAMA