Finał Pucharu Polski. Kompromitacja zamiast piłkarskiego święta. Nawet kilkanaście tysięcy kibiców pod stadionem [VIDEO]

Pusta trybuna na Stadionie Narodowym oraz policja i kibice Lecha Poznań pod stadionem. / foto: screen Twitter: @sobieckimateusz (kolaż)
Pusta trybuna na Stadionie Narodowym oraz policja i kibice Lecha Poznań pod stadionem. / foto: screen Twitter: @sobieckimateusz (kolaż)
REKLAMA
Na PGE Narodowym w Warszawie rozpoczął się o godz. 16 finał piłkarskiego Pucharu Polski, w którym Lech Poznań gra z Rakowem Częstochowa. Większość kibiców „Kolejorza” wciąż stoi jednak pod stadionem, ich sektory świecą pustkami.

Dla fanów obu drużyn przygotowano po 9 tysięcy biletów – na miejsca znajdujące się za bramkami. W momencie rozpoczęcia finału te przeznaczone dla najbardziej zagorzałych sympatyków „Kolejorza” pozostawały jeszcze puste. Tłumy kibiców, których z Poznania mogło przyjechać nawet ok. 15 tysięcy, cały czas czekają pod stadionem.

Powodem ich nieporozumienia z organizatorami jest prawdopodobnie zakaz wnoszenia dużych flag, tzw. sektorówek. Chodzi o kwestie bezpieczeństwa, aby uniknąć problemów związanych m.in. z pirotechniką.

REKLAMA

Na razie kibice Lecha obecni są tylko na tzw. sektorach neutralnych, czyli bliżej środka boiska.

Sektory przeznaczone dla fanów Rakowa też długo były puste, a równo z pierwszym gwizdkiem sędziego Szymona Marciniaka zapełniły się. Kibice lidera ekstraklasy na początku intonowali głównie wulgarne przyśpiewki i okrzyki wobec PZPN, prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego czy policji

„Co to za finał, Kulesza, co to za finał”, „Piłka nożna dla kibiców” – brzmiały te cenzuralne.

Na reprezentacyjny obiekt w Warszawie decydujące spotkanie Pucharu Polski wróciło po przerwie wynikającej z pandemii COVID-19. Dwie poprzednie edycje kończono w Lublinie, w tym raz przy pustych trybunach.

Źródło: PAP

REKLAMA