Fundacja klimatyczna pod lupą. Chcieli prześwietlić prawdziwy powód ich działalności. Dokumenty magicznie zniknęły

Zmiany klimatu - zdj. ilustracyjne / Fot. pixabay.com
Zmiany klimatu - zdj. ilustracyjne / Fot. pixabay.com
REKLAMA
W Niemczech próbowano prześwietlić fundację klimatyczną, co do której były wątpliwości w kwestii jej prawdziwych powodów funkcjonowania. Okazuje się, że nie będzie to takie proste, gdyż… dokumenty przepadły bez śladu i nie sposób do nich dotrzeć. Co za przypadek…

Akta dotyczące powstania w Meklemburgii-Pomorzu Przednim fundacji klimatycznej przepadły. Nie będzie więc można ustalić, jak mocno i jakimi sposobami strona rosyjska wpłynęła na politykę władz landu w tym projekcie – ujawnia dziennik „Welt”.

Jak się okazuje, mimo wielu starań najważniejsze dokumenty dotyczące powstania fundacji są „nie do wyśledzenia”.

REKLAMA

„Welt” sugeruje, że warte zbadania jest nie tylko samo utworzenie fundacji, ale też jej „wątpliwe założenia”, bo oficjalnie i z nazwy miała zajmować się ochroną środowiska i klimatu.

Do utworzenia fundacji doszło na początku 2021 roku „dzięki wielomilionowym datkom Nord Stream 2 AG, spółki zależnej rosyjskiego koncernu państwowego Gazprom”, a jej prawdziwym zadaniem miała być pomoc w ukończeniu budowy gazociągu Nord Stream 2 mimo sankcji nałożonych przez USA.

W maju wyjaśnieniem kontrowersji wokół fundacji ma zająć się komisja śledcza powołana przez parlamentarzystów z Meklemburgii-Pomorza Przedniego z chadeckiej CDU, Zielonych i liberalnej FDP.

Opozycyjna FDP w parlamencie krajowym podejrzewa wprost próbę tuszowania lub celowego niszczenia informacji.

„Jesteśmy zdumieni, że główne akta dotyczące założenia fundacji podobno zaginęły. Rodzi to szereg nowych pytań” – mówi lider grupy parlamentarnej FDP Rene Domke.

Niedawno wyszło także na jaw, że w urzędzie skarbowym zaginęły także dokumenty podatkowe dotyczące fundacji.

„Brakujące akta fundacji klimatycznej mogą wkrótce zainteresować także wymiar sprawiedliwości” – pisze gazeta „Welt am Sonntag”, która od dwóch miesięcy bezskutecznie stara się o dostęp do dokumentów.

Berliński prawnik Christoph Partsch, reprezentujący redakcję „Welt am Sonntag”, podkreślił: „W tym przypadku istnieje podejrzenie, że dokumenty są ukrywane, co jest czynem karalnym”.

REKLAMA