REKLAMA

Dziś, dzięki działaniom Instytutu Pamięci Narodowej, ostatni bolszewiccy zbrodniarze i zdrajcy znikają z pomników i ulic Polski. W tej niezbędnej dekomunizacyjnej operacji nie możemy jednak zapomnieć o największym relikcie obcej, czerwonej dominacji – Pałacu Stalina, ukrywającym się pod niewinną nazwą Pałacu Kultury i Nauki. I o Powązkach Wojskowych – nekropolii chwały polskiego (nie sowieckiego) oręża.

Bo na tym stołecznym cmentarzu – obok polskich bohaterów – do dziś spoczywają niegodziwcy: komunistyczni zbrodniarze i agenci. W sposób cywilizowany musimy przenieść towarzyszy z Powązek na inną nekropolię, najłatwiej na cmentarz żołnierzy radzieckich. To miejsce godne, monumentalne, zalesione i dobrze skomunikowane.

REKLAMA

Podczas uroczystości Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, organizowanych co roku 1 marca przez Fundację „Łączka” na Powązkach Wojskowych powiedziałem: „Idąc tutaj, na «Łączkę», jakie groby mijamy? Mauzoleum Bolesława Bieruta, grób Stanisława Radkiewicza, szefa bezpieki. Z jednej strony Jakub Berman, z drugiej słynna Luna Brystigerowa – zbrodniarze, mordercy Żołnierzy Wyklętych. Niedaleko jest też grób Aleksandra Dreja, kata Mokotowa, który 1 marca 1951 r. strzelił w głowę siedmiu wspaniałym Polakom, mężom, ojcom, dowódcom IV Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość”.

„Zasłużeni” na Powązkach Wojskowych

Jako gospodarz uroczystości na „Łączce” zaapelowałem: „Musimy uczynić z całych Powązek wielką narodową nekropolię, polski cmentarz. Pytanie tylko, jak to zrobić. Proponuję, żeby zrobić dokładnie to, co stało się z Placem Piłsudskiego w Warszawie i co stało się z terenem Westerplatte w Gdańsku. Trzeba wywłaszczyć Powązki Wojskowe na rzecz Skarbu Państwa, skoro władze samorządowe, władze Warszawy z tym tematem sobie nie radzą, bo zapewne nie chcą sobie po prostu poradzić”.

Mówimy przecież o grobach szczególnych: komunistycznych zbrodniarzy. Tych, którzy po 1945 r. zawłaszczyli polską nekropolię chwały. Bezprawnie, tak jak nielegalna, bo nie pochodząca z wyboru Polaków była ich władza i stanowiska. Taki np. NKWD-zista Bolesław Bierut udawał tylko prezydenta Rzeczpospolitej, a Stanisław Radkiewicz – wspomniany szef bezpieki – przebierał się w mundur polskiego generała. Ci przestępcy, kłamcy i złodzieje wzięli sobie Powązki, tak jak skolonizowali, zrabowali całą Polskę. Mordując polskich niepodległościowców i odzierając z majątku twierdzili, że ich wyzwalają.

Po śmierci też domagali się honorów i chowali na ukradzionej polskiej nekropolii. Tak jak zrobił to Bierut i Radkiewicz. A złożenie doczesnych szczątków wielu z nich w Alei Zasłużonych – prócz Bieruta, np. Władysława Gomułki czy Karola Świerczewskiego – było wyjątkową perfidią, szargającą pamięć polskich żołnierzy – bardzo często ofiar tych komunistycznych przestępców.

Marszałkowie, generałowie…

Przypomnę nazwiska innych bolszewickich niegodziwców, którzy nigdy nie powinni byli trafić na ten szczególny polski cmentarz. Komunistyczni marszałkowie: Marian Spychalski i Michał Rola-Żymierski. Komunistyczni generałowie, w tym: Zygmunt Berling, Włodzimierz Oliwa, Józef Urbanowicz, Piotr Jaroszewicz (był także premierem PRL), Franciszek Jóźwiak (również wiceszef bezpieki, twórca i pierwszy komendant Milicji Obywatelskiej), Bolesław Kieniewicz (także dowódca zbrodniczego Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego – wzorowanego na wojskach wewnętrznych NKWD), Aleksander Zawadzki (przewodniczący Rady Państwa RPL), Henryk Jabłoński (kolejny przewodniczący Rady Państwa PRL), Włodzimierz Muś (kolejny dowódca KBW), Edward Ochab (tak jak większość pozostałych funkcjonariusz Komunistycznej Partii Polski – poprzedniczki PPR/PZPR), Franciszek Szlachcic (szef komunistycznego MSW). Szefowie bezpieki: Stanisław Radkiewicz, Roman Romkowski, Mieczysław Mietkowski, Jan Ptasiński, Konrad Świetlik. Niżsi rangą ubeccy pałkarze: Anatol Fejgin, Stanisław Łyszkowski, Marian Stróżyński, Edward Umer (rodzony brat Adama Humera). Krwawi sędziowie: Józef Badecki, Marian Frenkiel, Władysław Garnowski, Leo Hochberg, Teofil Karczmarz, Roman Kryże, Bronisław Ochnio. Krwawi prokuratorzy: Stanisław Zarako-Zarakowski, Henryk Holder, Henryk Ligięza.
Komunistyczne morderczynie: Julia „Luna” Brystiger i Alicja Graff.

Ostatnie lata

W ostatnich latach Powązki zabarwili na czerwono kolejni komuniści. W 2013 r. obok kwatery „Ł” spoczął w PRL-owski szef MON Florian Siwicki, jeden z architektów inwazji na Czechosłowację i stanu wojennego. Chwilę wcześniej Jan Czapla i Włodzimierz Sawczuk, szefowie Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego i wśród wielu innych komunistycznych dygnitarzy – reprezentantów interesów Moskwy: Eugeniusz Molczyk, zastępca naczelnego dowódcy wojsk Układu Warszawskiego, w razie sowieckiej interwencji szykowany przez Moskwę na dowódcę WP, który chciał zlikwidować „Solidarność” siłą. Z kolei Czapla był wcześniej zastępcą dowódcy ds. politycznych Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który pacyfikował „bandytów”, czyli niepodległościowe podziemie.

Obok Tadeusz Pietrzak – w grudniu 1970 r. współdecydował o strzelaniu do polskich robotników, a zbrodniczą karierę rozpoczynał od wymordowania żołnierzy kpt. Henryka Flamego, „Bartka”. W kolumbarium „kat Trójmiasta” Stanisław Kociołek oraz poprzednik Jerzego Urbana – Artur Starewicz, szef komunistycznej propagandy w latach 1948-1954.

Trudno pominąć towarzysza generała Wojciecha Jaruzelskiego – nawet zdaniem sądu III RP – przywódcę związku przestępczego o charakterze zbrojnym. Jego grobu, na którym wyryto (zapewne „towarzyszka panienka”) lapidarne określenie: żołnierz, niezmiennie pilnuje kamera, aby po śmierci – tak jak za życia przypadkiem nic złego mu się nie stało.

Krzemień i Gebert

O tym wszystkim żurnaliści z „Wyborczej” nie chcą słyszeć. Nie chcą słyszeć, że prawo nie może być budowane na bezprawiu i krzywdzie, szczególnie jeśli nowe porządki były obce – przyniesione na sowieckich czołgach. Czy to tylko środowiskowy uwiąd umysłowy, czy może efekt tego, że na Powązkach leży np. Ignacy Krzemień, wysoki funkcjonariusz krwawej Informacji Wojskowej: komunistycznego kontrwywiadu wojskowego; czy Bolesław Gebert, sowiecki agent, założyciel Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych (resztę mogą Państwo sprawdzić, chociażby w Wikipedii)?

W sierpniu 2013 r. „Gazeta Wyborcza” przytoczyła mój apel do prezydenta RP (wówczas był nim Bronisław Komorowski) o objęcie patronatem pogrzebu Żołnierzy Wyklętych, ekshumowanych przez IPN na „Łączce”. Apelowałem, by było to wielkie patriotyczne święto, z Mszą św. w katedrze, uroczystościami na placu Piłsudskiego i przemarszem konduktu żałobnego przez miasto na cmentarz. „GW” przytoczyła to na stronach stołecznych, uznając najwyraźniej za sprawę lokalną.

Ale to nie było największe „uchybienie”. Mój apel poparł prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz, a „Gazeta” napisała tylko o wsparciu „prawicowych portali”. Ale potem było jeszcze ciekawiej. Na tych samych łamach rzecznik IPN Andrzej Arseniuk powiedział, że „mówienie dziś o pogrzebach jest przedwczesne. Akcję uważam za niepotrzebną”. Rozmawiałem potem z panem rzecznikiem, który zapewniał, że o moim apelu z „Wyborczą” w ogóle nie rozmawiał: „Nigdy nie było moją intencją dezawuowanie akcji, której gorąco kibicuję”.

Mauzoleum

Tekst „GW” warto również skonfrontować z tym, co o moim apelu powiedział kierujący wówczas badaniami na „Łączce” prof. Krzysztof Szwagrzyk: „Ta inicjatywa zasługuje na poparcie nas wszystkich. I cieszy mnie dyskusja, co robić ze szczątkami bohaterów. Nie wyobrażam sobie, żeby pogrzeb ofiar komunizmu odnalezionych na «Łączce» nie był wielką państwową uroczystością”.

„Wyborczej” pogrzeb bohaterów na „Łączce” musiał się jednak tak bardzo nie podobać, że znów wykorzystała słowa rzecznika IPN, że „rodziny jeszcze takich decyzji nie podjęły”. Słowa zapewne znów wyrwane z kontekstu, bo prezes IPN dr Łukasz Kamiński mówił wtedy tak: „Z naszych kontaktów z rodzinami wynika, że większość z nich przychyla się jednak do wspólnego pogrzebu”. Dr Kamiński mówił więcej: „na Łączce powinno stanąć mauzoleum”.

Trzaskowski „oburzony”

Teraz „Gazecie Wyborczej” prezydent Warszawy powiedział, że jest „oburzony”: „Nawet zaborcy nie niszczyli cmentarzy i grobów zmarłych, którzy stawali przeciw nim”. Pan Trzaskowski się myli. Bolszewiccy bandyci niszczyli polskie cmentarze wszędzie, gdzie tylko mogli. Sprofanowali też Powązki Wojskowe, kładąc na tej wyjątkowej narodowej nekropolii swoich komunistycznych towarzyszy – morderców. Niektórych nad kośćmi polskich bohaterów – jak na „Łączce”. Ale dziś nikt nie chce dewastować grobów, zakopywać w bezimiennych dołach, niszczyć szczątków. Tylko w cywilizowany sposób przenieść niegodnych na zwykły cmentarz komunalny.

Tymczasem prezydent Warszawy opowiada dalej coś takiego: „kontrowersyjne groby na cmentarzu wojskowym lata temu zostały zasłonięte drzewami”. To w stylu łatania przez pana Trzaskowskiego zniszczonych drzwi taśmą klejącą. Ponadto, prezydent m.st. chyba dawno nie był na Powązkach. Bo gdyby był, wiedziałby, że np. grób Radkiewicza nie jest zasłonięty żadnymi drzewami. Podobnie innych czerwonych faszystów: „Luny” Brystiger, Franciszka Jóźwiaka, czy oprawców – morderców sądowych rtm Witolda Pileckiego: „prokuratora” Czesława Łapińskiego i „sędziego” Józefa Badeckiego. Grób „godnego” następcy stalinowców: tow. Jaruzelskiego też nie jest zasłonięty – przecież nie widziałaby go wtedy i nie mogła ochronić cmentarna kamera. Mogę zresztą p. Trzaskowskiemu wymienić dziesiątki podobnych nazwisk komunistycznych zbrodniarzy profanujących polski cmentarz. Ale właściwie po co, skoro twardo ich broni.

„Marchlewski? Nie wyobrażam sobie”

„Gazecie Wyborczej” pomysł repolonizacji Powązek nie podoba się „od zawsze”. 1 sierpnia 2016 r. donosiła, że mauzoleum ober-mordercy Bieruta zostało „zdewastowane”. „Dewastacja” polegała na napisaniu na płycie – czerwoną farbą słowa KAT. Aby do takiego „szargania autorytetów” nie dochodziło, zawołajmy jeszcze raz: oczyśćmy Powązki z komunistów. Wszystkich i jak najszybciej! Bo to jest polski cmentarz.

Na tym nie koniec. W tekście „Dekomunizacja grobów na Powązkach Wojskowych. Chcą usunąć Bieruta i Marchlewskiego” z 8 listopada 2017 r. dziennikarz organu z ul. Czerskiej Tomasz Urzykowski napisał: „O dekomunizacji Cmentarza Wojskowego na Powązkach z szefem Instytutu Pamięci Narodowej rozmawiał w poniedziałek w TVP Info Tadeusz Płużański, prawicowy publicysta, zwolennik usunięcia z tej nekropolii grobów komunistycznych dygnitarzy”.

Dalej cytują mój dialog z dr Jarosławem Szarkiem: „Czy ci zbrodniarze nadal powinni tam leżeć, czy jednak powinniśmy ich stamtąd wynieść, przy zachowaniu cywilizacyjnych procedur? – zapytał Tadeusz Płużański.

– Nie wyobrażam sobie, żeby z jednej strony obchodzić stulecie wiktorii nad Wisłą, odzyskania niepodległości i walki o nią, a z drugiej strony, w tym samym czasie, na cmentarzu Powązkowskim istniało mauzoleum Juliana Marchlewskiego i Bolesława Bieruta – odpowiedział prezes IPN Jarosław Szarek”.

Niestety, stulecie zwycięstwa nad bolszewikami minęło, a na Powązkach wciąż w mauzoleach leżą Marchlewski i Bierut. I setki innych komunistycznych zbrodniarzy.

Nie ma zgody

W tym samym wydaniu „Wyborczej” mogliśmy zapoznać się z takim, nieco wikipedyjnym passusem o Powązkach: „Po wojnie cmentarz stał się najważniejszą nekropolią ówczesnych władz. Przy głównej alei i w jej pobliżu wyrosły grobowce komunistycznych działaczy i wojskowych: Juliana Marchlewskiego, Bolesława Bieruta, gen. Karola Świerczewskiego, Władysława Gomułki i wielu innych. Chowano tu także ludzi kultury, sztuki, nauki i sportu, m.in.: Juliana Tuwima, Władysława Broniewskiego, Xawerego Dunikowskiego, Arnolda Szyfmana, Feliksa Stamma. W czasach stalinowskich na obrzeżu Wojskowych Powązek potajemnie grzebano mordowanych przez bezpiekę żołnierzy AK i powojennego podziemia antykomunistycznego. Obecnie na cmentarzu odbywają się pogrzeby osób o szczególnych zasługach dla Polski”. „GW” „zapomniała” dodać, że za rządów prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz wciąż chowano na cmentarzu niegodnych.

Ale „obiektywnie” już było, potem należało przyłożyć. I tak „GW” nie pozostawiła suchej nitki na pomyśle „usunięcia stąd grobów komunistycznych prominentów”, podpierając się opiniami sprawdzonych kombatantów. Oczywiście Leszek Żukowski, ówczesny prezes Światowego Związku Żołnierzy AK, stwierdził, że „nie wyobraża sobie urządzania szopki z przenoszeniem ich grobów”.

„Wyborcza” zasłoniła się również „aspektem prawnym”. Że przeniesienia nie przewidują takie a takie przepisy, co skwapliwie potwierdziła m.in. rzeczniczka Zarządu Cmentarzy Komunalnych – właściciela Powązek z ramienia m.st. Warszawy: „IPN nie ma żadnej mocy sprawczej, żeby przenosić groby. Byłaby to profanacja miejsca pochówku i naruszenie praw rodziny. Zarząd cmentarza na pewno nie wydałby na to zgody”.

Z czerwonego kapelusza

Dlaczego opinia Zarządu Cmentarzy Komunalnych jest tu istotna? Bo Powązki Wojskowe są cmentarzem wojskowym tylko z nazwy, a właścicielem jest miasto stołeczne Warszawa. I o pochówkach decyduje prezydent Warszawy, względnie osoba przez nią upoważniona. Wystarczy, aby stalinowiec czy inny komunistyczny decydent posiadał stopień generała lub był odznaczony Orderem Virtuti Militari.

Problem z pochówkiem „zasłużonego” towarzysza może się pojawić jedynie wówczas, gdy denat został pozbawiony praw publicznych, stopnia wojskowego lub skazany prawomocnym wyrokiem sądu. Jak wiadomo, w III RP nawet najbardziej haniebne, zbrodnicze czyny komunistów nie zostały napiętnowane, a tym bardziej osądzone. Dzięki okrągłostołowej abolicji. Mordercy byli szanowani za życia, honorowani także po śmierci. I znów z czerwonego kapelusza wyskakuje nam towarzysz generał Jaruzelski. Ten pierwszy człowiek Moskwy w PRL został pochowany na Powązkach w 2014 r. ze szczególnymi honorami, asystą wojskową, przemówieniami prominentnych przedstawicieli magdalenkowych pseudoelit. Wielu Polaków poczuło wówczas, jakby dostało w twarz.

Dlatego łatwo nie będzie. Szansa w tym, że orędownikiem dekomunizacji Powązek Wojskowych przez lata wydawał się być Instytut Pamięci Narodowej, a otwarcie o takiej konieczności mówi Jan Józef Kasprzyk, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. To może jednak się uda?

Tadeusz Płużański


REKLAMA