Kanada i Hiszpania obawiają się „zarazy antyaborcyjnej” z USA

Baner pro-life - zdjęcie ilustracyjne. / foto: Flickr, Jordan Uhl, CC BY 2.0
REKLAMA
W Kanadzie istnieją obawy co do efektu „zarażenia” wywołanego kwestionowaniem aborcji u południowego sąsiada. Chodzi o spodziewaną decyzję Sądu Najwyższego, który może w czerwcu zezwolić poszczególnym stanom na ograniczanie swobody zabijania poczętych dzieci.

Kanada po rządami Trudeau stała się w tej kwestii prymusem progresywizmu, gdzie obrońców życia poczętego wsadza się do więzień, ale wpływy USA są tu silne i Ottawa boi się, że ruchy pro-life nabiorą tu nowej dynamiki.

Kiedy Stany Zjednoczone kaszlą, Kanada podobno się przeziębia. W tym przypadku trzeba by powiedzieć, że kiedy USA trzeźwieją, Kanada może złapać kaca. Aborcja została tu wprowadzona także bocznymi drzwiami w 1988 roku, czyli wyrokiem Sądu Najwyższego Kanady, 15 lat po podobnym orzeczeniu SN USA.

REKLAMA

Premier Justin Trudeau postanowił teraz dodatkowo „zabezpieczyć prawo” do zabijania nienarodzonych dzieci i obawiając się powtórzenia sytuacji z USA, chce nawet dokonać legislacyjnego zatwierdzenia aborcji przez parlament.

„Niestety z tego, co widzimy u naszych sąsiadów na południu, ale także z tego, co widzimy w debatach Konserwatywnej Partii Kanady, wynika że musimy zapewnić ochronę, aby nigdy nie zobaczyć zakazu” – mówił „postępowy” polityk. Kanada, która kiedyś pachniała żywicą, a dziś dzieciobójstwem, chce stać się nawet oazą dla turystyki aborcyjnej z USA.

Ustawowe wprowadzenie aborcji wywoła jednak debatę krajową. Obecnie Kanadyjczyków przyzwyczajono już do cywilizacji śmierci i według sondaży zwolennicy aborcji mają tu większość. Dyskusje mogą jednak wywołać otrzeźwienie.

Sam Justin Trudeau też ma takie obawy. Idea ochrony życia nie upadła wśród konserwatystów i ma sporo zwolenników np. na zachodzie kraju. Jednak sami liderzy polityczni, nawet prawej strony, nie kwapią się do takich kampanii. Także wśród nich słychać głosy, że „taka debata w Kanadzie dobiegła już końca”.

Warto dodać, że reakcje na podważenie swobody aborcji w USA docierają także do Europy. Panikę widać we Francji. Z kolei np. w Hiszpanii socjalistyczny rząd Pedro Sancheza postanowił „wzmocnić prawo do aborcji”, istniejące tu od 1985 roku.

17 maja przedłożono w Madrycie projekt „nowego prawa aborcyjnego”. Chce ono likwidować m.in. klauzulę sumienia dla lekarzy i doprowadzić do przeniesienia aborcji z prywatnych gabinetów do publicznej służby zdrowia. W tej ustawie znalazła się też możliwość dokonania aborcji przez nieletnie poniżej 16 lat bez zgody rodziców.

W Hiszpanii też obawiają się presji ze strony stowarzyszeń pro-life i coraz silniejszego głosu prawicy, w tym partii Vox. „Jesteście częścią reakcyjnej Międzynarodówki, która, podobnie jak w Stanach Zjednoczonych, chce zakazać kobietom prawa do decydowania o własnym ciele” – oświadczyła z okazji nowej ustawy minister ds. równości i numer dwa partii Podemos, Irene Montero.

Źródło: France Info

REKLAMA