Moskwa kpi z sankcji UE i twierdzi, że połowa zagranicznych klientów Gazpromu otworzyła konta w rublach

Rura oraz Władimir Putin. Zdjecie ilustracyjne. / foto: Pixabay/PAP (kolaż)
Gazowa rura oraz Władimir Putin. Zdjecie ilustracyjne. / foto: Pixabay/PAP (kolaż)
REKLAMA
Kreml wydał dekret wprowadzający od kwietnia nową procedurę płatności za gaz. Trzeba zamieniać euro lub dolary na ruble, co wzmacnia rosyjską walutę i ma przeciwdziałać jej dewaluacji.

Bruksela co prawda napinała muskuły, a KE straszyła, że to złamanie treści kontraktów podpisywanych wcześniej w euro i dolarach.

Twierdzono także, że uleganie szantażowi Putina będzie poczytane za łamanie sankcji.

REKLAMA

Jednak słowa słowami, a praktyka bywa różna. Według rosyjskiego wicepremiera Aleksandra Nowaka umową eksportową Gazpromu związane są 54 firmy zagraniczne i około połowa z nich… otworzyła konta rublowe w Gazprombanku.

Pozwala to na płacenie dalej za gaz, a Rosja takim firmom kurków nie zakręca. Wiele firm twierdzi, że nie narusza sankcji i odwołuje się do kruczków prawnych. Mają tu często ciche wsparcie swoich rządów.

Według rosyjskiego wiceministra „54 firmy są związane umową z Gazprom Export”.

„Według moich danych około połowa otworzyła już w naszym banku specjalne konta – w walucie obcej i w rublach – aby umożliwić przelew walut obcych, ich przeliczenie na ruble i zapłatę za gaz” – mówił Nowak.

Dodał, że w ciągu najbliższych dni „będziemy mieli ostateczną listę tych, którzy zapłacili w rublach i tych, którzy odmówili zapłaty”. Czy oznacza to obchodzenie unijnych sankcji?

Kilka państw członkowskich UE pragnących utrzymać swoje dostawy surowcowe z Rosji zwróciło się do Komisji Europejskiej o wyjaśnienie.

W rublach mają płacić m.in. włoski gigant energetyczny ENI, francuski Engie, także Węgrzy. Tej formy zapłaty odmówiła Warszawa, Sofia, a ostatnio Gasum, firma odpowiedzialna za import gazu do Finlandii.

Źródło: AFP/ RIA Nowosti

REKLAMA