W związku z małpią ospą ONZ ostrzega przed… homofobią i rasizmem

Wykrywanie małpiej ospy.
Głowica termiczna używana do wykrywania małpiej ospy. / Zdjęcie: PAP/Abaca
REKLAMA

Tego należało się spodziewać. Pojawienie się „małpiej ospy” w krajach europejskich, a także w USA i Australii wywołało po okresie koronawirusa, spory przestrach. Agencje medialne, jak AFP, podawały jednak, że ta choroba dotyka na razie głównie środowiska gejowskie.

Wyjaśnienie może być proste. Chorobą zarazić się jest trudno, a dochodzi do tego przez… płyny ustrojowe. Być może dlatego odnotowano, że w Wielkiej Brytanii, czy Hiszpanii, ospa taka zaczęła się szerzyć wśród homoseksualistów.

Jak jednak wiadomo, to środowisko objęte jest specjalnym „immunitetem”.

REKLAMA

Uderz więc w stół, a nożyce… itd. W niedzielę 22 maja zareagowała agencja ONZ UNAIDS zauważając „homofobiczne i rasistowskie pomyłki obserwowane czasami w komentarzach na temat choroby o nazwie małpia ospa”, które mogą „szybko osłabić walkę z epidemią”.

UNAIDS jest projektem Organizacji Narodów Zjednoczonych, którego celem jest koordynacja i poprawa skuteczności działań poszczególnych krajów w walce z HIV i AIDS, które także w początkowej fazie dotykały środowiska homoseksualne.

Program powstał w 1994, a jego realizację rozpoczęto w styczniu 1996. Okazuje się, że chociaż z AIDS się uporano, agenda i jej urzędnicy bezrobotni nie są.

Będą mieli zapewne nowe zajęcie, bo znacząca część ze stu przypadków ospy małpiej potwierdzonych przez WHO lub krajowe organy ds. zdrowia dotyczy gejów, biseksualistów i przede wszystkim mężczyzn, którzy uprawiają seks z mężczyznami, co UNAIDS potwierdza.

Jednak zaraz dodaje, że choroba przenoszona „przez bliski kontakt może zatem dotknąć każdego”. Z pewnością, ale widać tu dbałość nie tyle o same zwalczanie choroby, co o to, by nie stała się ona elementem „stygmatyzacji” sodomitów.

Agencja ONZ wyjaśnia, że rasistowskie lub homofobiczne ataki „tworzą cykl strachu, który powoduje, że ludzie unikają ośrodków zdrowia, co ogranicza zakres wysiłków w celu zidentyfikowania przypadków infekcji”. Pewnie chodzi im o pewien wstyd chorych, który towarzyszył już chorobom wenerycznym?

Ta infekcja wirusowa nie jest jednak groźna dla życia. Teraz dotyka co najmniej kilkanaście krajów europejskich, a także Australię, Izrael, Kanadę i Stany Zjednoczone. Uważana za endemiczną, zwykle występowała w 11 krajach afrykańskich. Gdyby jednak napisać o „znakach”, pewnie to już podpadło by pod homofobię?

Źródło: AFP/ Le Figaro

REKLAMA