Zdobycze socjalizmu. Aktywista studencki studiował 33 lata i jako działacz związkowy zarabiał więcej od prezydenta kraju

Fot. ilustracyjne muzeum rewolucji w Boliwii
REKLAMA
W Boliwii zatrzymano „studenta” uniwersytetu San Andres w La Paz. Był od lat szefem studenckiego związku i brał z tego tytułu miesięczne wynagrodzenie zbliżone do pensji… prezydenta Boliwii.

Chodzi o równowartość około 3000 dolarów. Nie byłoby w tym jeszcze nic dziwnego, gdyby nie to, że ów szef związku studenckiego przez 33 lata studiował różne kierunki i nigdy żadnego z nich nie ukończył.

Zresztą, po co, skoro bez ukończenia studiów zarabiał więcej, niż większość absolwentów. Działacz ma już 52 mata i zapewne dociągnąłby do emerytury, gdyby nie nie to, że władze uznały, że w ten sposób wyłudzał pieniądze publiczne.

REKLAMA

21 maja „studencki” aktywista Max Mendoza został aresztowany. Uznano, że jako prezes Boliwijskiej Konfederacji Uniwersyteckiej (CUB) Max Mendoza, lat 52, „nielegalnie czerpał korzyści” i pobierał pensję w wysokości 21 870 boliviano (około 3150 dolarów). Prezydent kraju zarabia około 3500 dolarów miesięcznie.

Mendoza, który od 1989 roku uczęszczał na kilka kierunków, oblał ponad 200 przedmiotów i uzyskał zero punktów z ponad stu przedmiotów. Dość bezczelnie nazwał jednak zarzuty „oszczerstwem” i nie przyznaje się do żadnej winy.

Lokalne media podają, że Mendoza nie jest tu wyjątkiem, bowiem wielu działaczy studenckich przedłuża sobie studia, aby zachować pracę i korzyści, które się z tym wiążą.

Podobnie bywało w czasach socjalizmu PRL, gdzie jednak „młodość” kończyła się z osiągnięciem wieku 35 lat. W tym przypadku Mendoza znacznie taką barierę przekroczył.

Media donoszą, że jego zatrzymania dokonano po małej rewolcie samych studentów, którzy niezadowoleni z pracy związku zajęli dzień wcześniej jego lokal domagając się rezygnacji szefa.

Źródło: Le Figaro/ AFP

REKLAMA