
Francja ma już nowy rząd premier Elisabeth Borne, powołany po objęciu przez Macrona nowej kadencji prezydenta. Ministrowie wystartują w czerwcowych wyborach parlamentarnych, a ci, którzy doznają porażki mają się pożegnać ze swoimi resortami. To ciekawy sposób weryfikacji, chociaż może się okazać mobilizujący także dla… opozycji.
Spośród 28 członków nowego rządu, 15 ministrów jest kandydatami w wyborach parlamentarnych 12 i 19 czerwca.
Premier Elisabeth Borne wystartuje w 6. okręgu w Calvadosie w Normandii. Kilku członków nowego gabinetu już jednak zdążyło podpaść.
Oskarżony o gwałt został minister Solidarności Damien Abad. Oskarżają go dwie kobiety. Warto dodać, że podobne historie dotyczyły wcześniej ministra sprawiedliwości Duponda-Morettiego, ale ten wyszedł z nich obronną ręką i obecnie został powołany na to stanowisko ponownie.
Wątpliwości wielu budzi objęcie stanowiska ministra edukacji przez Papę Ndiaye (ojciec jest Senegalczykiem). Ostatnio był dyrektorem Muzeum Historii Imigracji, ale w jego przypadku chodzi o poglądy.
Jako historyk Ndiaye specjalizuje się w mniejszościach i historii społecznej Stanów Zjednoczonych, jest autorem książki „La Condition noire” (Kondycja Czarnych). Pisał m.in., że „wybór Obamy mógł sprawić, że ludzie uwierzyli, iż biali definitywnie stracili władzę” i o tym, że późniejsze „zwycięstwo Trumpa było zemstą białego świata”.
Jest politykiem mocno progresywnym, bliskim ideom Black Lives Matter, wyznawcą „dekolonializmu” i „antyrasizmu”. W 2020 roku był współautorem raportu krytykującego brak o „różnorodności” w… Operze Paryskiej. W 2012 roku wpierał socjalistę François Hollande’a w wyborach prezydenckich.
Sama premier to socjalistka, pragmatyczka i technokratka, ale z dużym odchyleniem progresywnym w dziedzinie społecznej. Jest za eutanazją i aborcją, wspiera ideologię LGBT.
Na stanowisku sekretarza stanu ds. równości płci pojawia się „postępowa” Isabelle Rome. Zasłynęła wydaną w 2020 roku książką „Wolność, równość, przetrwanie” na temat przemocy domowej. Podczas pandemii był to temat nr 1. Była najmłodszym sędzią we Francji, nominowanym w 1987 roku w wieku 23 lat. Jest bardzo progresywna, to feministka „zaangażowana na rzecz praw kobiet”.
Pracowała w ministerstwie sprawiedliwości, gdzie zajmowała się „poprawą dostępu kobiet do wyższych stanowisk”, a także „walką ze stereotypami” oraz przywracaniem „różnorodności płci w zawodach prawniczych”. Była prezesem i założycielką stowarzyszenia „Femmes de Liberté”.
Rzecznikiem rządu została Olivia Grégoire, była konkubina socjalistycznego premiera Emmanuela Vallsa. Krytykowano ją za medialne ataki na opozycję, ale widocznie te się podobają.
Po raz pierwszy zweryfikuje się w wyborach także zajmujący się w rządzie sprawami Europy Clement Beaune, aktywista LGBT i najmłodszy członek rządu. Startuje w VII dzielnicy Paryża, gdzie kolory „tęczy” bywają raczej atutem. To środowisko ma jeszcze jednego ministra, były rzecznik Gabriel Attal został powołany do Ministerstwa Budżetu.
W rządzie pozostało trzech „starych” ministrów (MSW Gérald Darmanin, Minister Sprawiedliwości Eric Dupond-Moretti i Minister Gospodarki Bruno Le Maire). W MSZ pojawiła się Catherine Colonny, ambasador Francji w Wielkiej Brytanii, która odpowiadała już kiedyś za sprawy europejskie jako minister.
W 1995 została powołana przez prezydenta Jacques’a Chiraka na stanowisko rzecznika Pałacu Elizejskiego, a w 2005 roku została nominowana ministrem ds. europejskich w rządzie Dominique’a de Villepina. Jest politykiem doświadczonym, ale i ona zaczęła rządy od „postępowego” oświadczenia o swoim feminizmie”.
W nowym rządzie poważne resorty typu polityka zagraniczna, MSW, gospodarka, czy armia zostały obsadzone sprawdzonymi politykami. Jednak już kultura, czy nawet edukacja najwyraźniej mają być przedmiotem dalszych progresywnych eksperymentów.