Z Arabami w polityce Izraela do ładu nie dojdziesz

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay (kolaż)
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay (kolaż)
REKLAMA
Kilka dni temu informowaliśmy, że rządząca w Izraelu koalicja straciła większość. Stało się to po odejściu z niej lewicowej poseł z mniejszości arabskiej. Ghaida Zoabi wystąpiła z koalicji na znak protestu przeciw brutalności policji wobec Palestyńczyków w czasie pogrzebu jej rodaka i ogólnej polityki rządu wobec mniejszości arabskiej.

Minęło kilka dni i 49-letnia poseł Ghaida Rinawie Zoabi, Arabka z Izraela, do koalicji… wróciła.

Arabowie izraelscy, potomkowie Palestyńczyków, którzy pozostali na swoich ziemiach po utworzeniu państwa Izrael w 1948 roku stanowią 20% populacji tego kraju.

REKLAMA

22 maja minister spraw zagranicznych Yaïr Lapid powitał na swoim koncie na Twitterze „powrót” deputowanej: „Cieszę się, że Ghaida Zoabi powrócił do koalicji.., odłożyliśmy na bok różnice i wspólnie wznawiamy pracę rządu i koalicji”.

Jeszcze w ostatni czwartek, w liście Naftalego Bennetta i Yaïra Lapida, pani Zoabi zapewniała, że „nie może w dalszym ciągu wspierać istnienia koalicji, która haniebnie atakuje społeczeństwo, z którego pochodzi”.

Mówiła o kolonizacji, okupacji i burzeniu domów arabskich. I nagle mamy… powrót, chociaż Jerozolima swojej polityki nie zmieniła. Posłanka musiała jednak coś dostać, bo jej odejście stawiło rządzącą koalicję na krawędzi upadku.

Sześć tygodni wcześniej z koalicji wystąpiła poseł prawicowej Yaminy Idit Silman. Relacja sił w parlamencie koalicji i opozycji ułożyła się wówczas w 120-osobym Knesecie 60:60.

Źródło: Le Figaro/ AFP

REKLAMA