„Putin wykorzystywał historyczne poczucie winy Niemiec”. Oby się teraz nie poczuli „rozgrzeszeni”

Mołotow podpisujący palt oznaczający napaść na Polskę i IV rozbiór. Z tyłu stoją Ribbentrop i Stalin. Zdjęcie: Wikipedia.org
Mołotow podpisujący palt oznaczający napaść na Polskę i IV rozbiór. Z tyłu stoją Ribbentrop i Stalin. Zdjęcie: Wikipedia.org
REKLAMA

„Niemcy pomyliły historyczną odpowiedzialność za swą faszystowską przeszłość z poczuciem winy wobec Rosji, co doskonale potrafił wykorzystywać Putin” – przekonuje na łamach „Spiegla” amerykański historyk Timothy Snyder, specjalizujący się w problematyce Europy Środkowo-Wschodniej.

Mylenie przez Niemcy odpowiedzialności za własną faszystowską przeszłość z poczuciem winy wobec Rosji, traktowanej jako główna ofiara II wojny światowej, stało się rosyjską bronią szczególnie po roku 2010 – uważa Snyder.

Dla Putina „nazista” – to ktoś, kto najechał Rosję lub, według rosyjskich przywódców, mógłby zagrozić Rosji lub być jej w jakikolwiek sposób przeciwny.

REKLAMA

„Z takiej perspektywy, Rosjanin jest z definicji antyfaszystą – nawet jeśli to, co robi, jest w oczywisty sposób faszystowskie. Dlatego we współczesnej Rosji o historii rosyjskiej kolaboracji z nazistami zupełnie się nie wspomina. Prawo zabrania dyskusji na temat paktu Ribbentrop-Mołotow, a trudny temat zbrodni stalinowskich, w tym głodu na Ukrainie, jest oficjalnym tabu” – podkreśla historyk.

Mimo że rosyjska polityka pamięci jest dokładnym przeciwieństwem niemieckiej, nigdy nie stanowiło to problemu dla Niemiec. Niemcy odczuwali poczucie winy, a „wina, jak doskonale wie Władimir Putin, jest narzędziem dominacji” – dodaje Snyder.

„Putin i jego towarzysze broni bardzo lubili wykorzystywać niemiecką winę jako środek polityczny. W kraju zarzuty o nazizm wymierzane były w tych, którzy w jakikolwiek sposób sprzeciwiali się Putinowi. W polityce zagranicznej to oskarżenie miało na celu skłonienie innych do zrobienia tego, czego chciał Putin” – zauważa historyk.

„Tragedia ostatnich lat polega na tym, że Niemcy szukali odkupienia za swój faszyzm u ludzi, którzy w oczywisty sposób sami są faszystami. Po raz kolejny pakt Ribbentrop-Mołotow był zwieńczeniem współpracy Berlina z Moskwą i zmienił świat” – twierdzi Snyder.

Jego zdaniem „dyskusje o zależności energetycznej Niemiec od Rosji potoczyłyby się inaczej, gdyby pakt odgrywał częstszą rolę we wspólnie projektowanej polityce pamięci Berlina i Moskwy”.

„Gdyby niemieccy politycy byli świadomi wagi paktu Ribbentrop-Mołotow, trudno byłoby im moralnie uzasadnić zakup gazu ziemnego z Rosji. Zamiast tego, niemieckie płatności za paliwa kopalne pomogły sfinansować dwie kolejne rosyjskie agresje wojenne w Europie Wschodniej” – podkreśla Snyder.

Teraz, po drugiej inwazji Rosji na Ukrainę, Niemcy tłumaczą, że uzależnienie ich kraju od rosyjskiej ropy i gazu ogranicza ich opcje polityczne. Jednak „wejście w tę zależność było świadomą decyzją polityczną, były inne opcje” – zauważa historyk. Od tamtego czasu to ta zależność kształtowała niemiecki dyskurs, a „Gerhard Schroeder to tylko wulgarny symbol ogólnego zjawiska”.

Jak podkreśla Snyder, Niemcy powinni byli rozpocząć debatę o Ukrainie co najmniej 30 lat temu, ale wciąż mają szansę zerwać ze swoim „kolonialnym podejściem” wobec Ukrainy i stanąć po właściwej stronie w wojnie z faszyzmem. „Demokracja niemiecka tego potrzebuje, a reszta z nas, nie tylko Ukraińcy, potrzebuje demokracji niemieckiej” – konstatuje.

„Niemcy są dumne ze swojego antyfaszyzmu i polityki pamięci, mają rację uważając, że demokracja wymaga regularnego studiowania historii, zwłaszcza II wojny światowej i Holokaustu” – dodaje historyk, przypominając, że „podczas II wojny światowej Ukraina znajdowała się między Związkiem Radzieckim a Rzeszą Niemiecką, przy czym w czasach sowieckich na Ukrainie zginęło więcej cywilów, niż w Rosji. W walce z Niemcami poległo też więcej ukraińskich żołnierzy, niż amerykańskich, brytyjskich i francuskich razem wziętych”.

Jak podkreśla Snyder, „wszystko to bardzo aktywnie ignorowano po zakończeniu II wojny światowej, zarówno w Bonn, jak i w Moskwie”. Zamiast tego w Bonn „wzmocniono historyczne mity, (…) jako główne ofiary wojny (po Żydach) uznając Rosjan”.

Dlatego to do Moskwy „pojechano po rozgrzeszenie (i gaz ziemny), a kontakty z moskiewskimi autokratami były moralnie uzasadniane II wojną światową” – podkreśla amerykański historyk.

Źródło: PAP

REKLAMA