
Covid-19 w Chinach ma się dobrze. Państwo prowadzi nadal politykę „zero zarażeń” i wprowadza drakońskie przepisy dla niepokornych. Obywatele, którzy nie robią testów ryzykują zatrzymanie i więzienie.
W teorii polityka „zamknięcia” pandemicznego została zniesiona. Jednak w niektórych miastach wymaga się od mieszkańców testowania dwa lub trzy dni. Brak testu grozi zatrzymaniem i dobrze jeśli kończy się na karze grzywny.
Chińczycy mają już dość pandemii i obostrzeń. Wielu lekceważy obowiązek testów, inni po prostu o nim zapominają. Jesteśmy na posterunku policji w prowincji Jilin w północno-wschodnich Chinach. Złapani przez policję są pouczani, że ich „zachowanie poważnie wpłynęło na pracę rządu w zakresie zapobiegania i kontroli epidemii”. Następnie dostają mandat i słyszą: „mamy nadzieję, że w przyszłości będziecie aktywnie współpracować z rządem”. Recydywistom w tej materii już nie wystarczy nawet złożenie publicznej samokrytyki…
Sankcje są bolesne. Równowartość 70 euro grzywny, dziesięć dni aresztu, wreszcie umieszczenie na „czarnej liście” w chińskim systemie przydzielania „obywatelskich” punktów kredytowych.
Środki takich nie wprowadzono w Szanghaju czy Pekinie, ale w kilku innych chińskich miastach wywołują gniew części ludności. Na portalu społecznościowym Weibo pojawiło się nawet kwestionowanie legalności takich kar.
Przynajmniej w jednym przypadku sprzeciw społeczny miał pozytywny skutek. W jednej z gmin na północnym wschodzie Chin, władze dostały reprymendę z centrali i zrezygnowały z posyłania do aresztu niepokornych, którzy nie poddali się testom na Covida.
Źródło: Radio France