39-letni Bjoern Clavis był jednym z wielu Niemców, którzy na Ukrainie walczyli z rosyjskim najeźdźcą jako ochotnicy w szeregach Legionu Międzynarodowego. Pod koniec maja zginął w rejonie Charkowa, poważnie ranny w wyniku rosyjskiego ostrzału. Dzień później miał wyjść na przepustkę. Jego historię przytacza „Bild”.
Ukraiński Legion Międzynarodowy, formacja powołana w ramach ukraińskiej obrony terytorialnej po rozpoczęcie przez Rosję inwazji pod koniec lutego, poinformował w sobotę o śmierci czterech ochotników – obywateli Francji, Holandii, Australii i Niemiec.
„Bild” dotarł do Thomasa, towarzysza broni w Legionie Bjoerna Clavisa, który powiedział, że bezskutecznie próbował ratować życie ciężko rannego Niemca.
Ich oddział stacjonował we wsi w okolicy Charkowa, która znajdowała się w zasięgu rosyjskiej artylerii.
„Rosyjskie drony krążyły nad wioską przez cały dzień. Słyszeliśmy brzęczenie nad głową, to okropny dźwięk, bo wiadomo, co będzie dalej” – relacjonował Thomas.
Jak powiedział, 31 maja jeden z rosyjskich pocisków artyleryjskich trafił w dom, w którym znajdował się ich posterunek, a ciało Clavisa było tak „podziurawione odłamkami”, że mimo wszelkich starań nie udało się powstrzymać krwawienia.
Jak dodaje „Bild”, szczególnie tragiczne było to, że w dniu, w którym zginął, Clavis złożył wniosek o kilkudniową przepustkę, a w ciągu następnych dwóch miesięcy miał zakończyć służbę i wrócić na stałe do rodzinnej Brandenburgii.
„Tęsknił za swoją dziewczyną, dzieckiem i psem” – wspomina Thomas.
„Nie mogę zrozumieć, dlaczego świat nie robi więcej, aby pomóc Ukrainie. Wszyscy wiemy, dlaczego tu jesteśmy. Bjoern oddał życie w obronie tego pięknego kraju i jego mieszkańców” – podkreśla Thomas.
W Legionie Międzynarodowym walczą obywatele wielu krajów, m.in. Danii, Izraela, Polski, Chorwacji i Wielkiej Brytanii. Według strony ukraińskiej, zgłosiło się do niego około 20 tys. ochotników z całego świata.
Rosja w tym tygodniu twierdziła, że zabiła na Ukrainie „setki” zagranicznych bojowników – podkreśla „Bild”.