Ważą się losy samochodów spalinowych. Eurokraci chcą zakazać ich sprzedaży

Diesel i samochód elektryczny podczas ładowania/Zdjęcie ilustracyjne/Fot. Pixabay (kolaż)
Diesel i samochód elektryczny podczas ładowania/Zdjęcie ilustracyjne/Fot. Pixabay (kolaż)
REKLAMA
To koniec samochodów spalinowych? W środę Parlament Europejski ma głosować nad zakończeniem produkcji aut z tradycyjnym napędem. Projekt zakłada, że od 2035 roku obowiązywałby zakaz ich produkcji, a konsumenci mogliby kupować nowy samochód wyłącznie zasilany prądem.

Ważą się losy europejskiej motoryzacji. Bruksela ma zdecydować, czy diesle i samochody benzynowe będą dalej produkowane. W środę 8 czerwca Parlament Europejski ma głosować nad nowymi przepisami dotyczącymi emisji dla samochodów osobowych. Będzie to poprzedzone wtorkową debatą. Projekt ten zakłada najpierw drastyczne zaostrzenie obecnie obowiązujących norm, aż do 2035 roku, kiedy to dopuszczane na rynek mają być już tylko samochody tzw. bezemisyjne, czyli zasilane prądem. Dla producentów samochodów oznaczałoby to stopniowe zwiększanie produkcji elektryków – aż do 100 proc. w 2035 roku.

Na początku maja Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności (ENVI) kilkoma głosami przyjęła projekt rozporządzenia, w myśl którego na producentów nałożonoby obowiązek redukcji emisji ze sprzedawanych samochodów o 20 proc. w 2025 roku – w porównaniu do 2021 roku, i dalej o 55 proc. – w 2030 r. oraz o 100 proc. – w 2035 r.

REKLAMA

Projekt ten zaostrza więc wcześniejsze plany KE, która jako cel pośredni zakładała redukcję emisji w 2025 r. o „tylko” 15 proc. Bardziej radykalne kroki zostały zaprezentowane już w lipcu ubiegłego roku, co stanowiło część większego pakietu „klimatycznego”. Data 2035 nie jest przypadkowa – założono bowiem, że nowe samochody jeżdżą po drogach przez 10 do 15 lat, więc jest to ostatni rok, by wstrzymać produkcję samochodów spalinowych, jeśli osiągnięta ma zostać zerowa emisja netto we wszystkich sektorach do 2050 roku.

Według unijnych eurokratów wyśrubowane zielone normy mają zapewnić „przejrzystość dla przemysłu samochodowego”, a także stymulować „innowacje i inwestycje producentów samochodów”.

Największe koncerny motoryzacyjne podporządkowują się eurokratom. Volkswagen, Ford, Peugeot, Volvo i Jaguar już ogłosiły, że planują zakończyć produkcję samochodów z silnikami spalinowymi w Europie do 2035 roku. Jednak niektórzy przedstawiciele branży podkreślają, że eurokraci nie powinni zakazywać konkretnej technologii – a unijne cele klimatyczne mogą być zrealizowane tylko jeśli decydenci będą wspierali masowy rozwój infrastruktury ładowania elektryków.

Unia natomiast negocjuje propozycje, mające na celu zmuszenie poszczególnych państw do instalowania publicznych punktów ładowania w regularnych odstępach wzdłuż głównych dróg.


CZYTAJ TAKŻE: Tak (nie) działa socjalizm. Wyniki TYCH badań obnażają kolejny absurd


Powołując się na swoje źródła „Rzeczpospolita” donosi jednak, że wynik środowego głosowania w PE jest niepewny, także i tutaj zaważyć mogą pojedyncze głosy.

Do projektu zgłoszono wiele poprawek. Europejska Partia Ludowa (EPP) chcą złagodzić cel emisyjny dotyczący samochodów do 90 proc. (a nie 100 proc.) w 2035 roku.

Zdaniem cytowanego przez „Rzeczpospolitą” Rafała Bajczuka, starszego analityka w Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych, jeśli europosłowie nie opowiedzą się jednak za całkowitym odejściem od samochodów spalinowych do 2035 roku, nie będzie to ostatnie słowo Brukseli. Swoje stanowisko bowiem musi wyrazić także Rada UE w glosowaniu ministrów ds. klimatu i środowiska, co odbędzie się pod koniec czerwca. Jeśli zaś stanowiska PE i Rady będą rozbieżne, wówczas jesienią rozpocznie się praca nad wspólnym stanowiskiem Europarlamentu i poszczególnych państw członkowskich.

Źródła: ibtimes.com/rp.pl/europe.autonews.com

REKLAMA