Ciąg dalszy problemów lustracyjnych premiera Czech

Premier Czech Andrej Babisz.
Premier Czech Andrej Babisz. (Zdj. PAP/Leszek Szymański)
REKLAMA
„Státní bezpečnost”, w skrócie StB to Służba Bezpieczeństwa z czasów komunistycznej Czechosłowacji, istniejąca w latach 1945–1990. Współpracownikiem tej bezpieki miał być niedawny premier Czech Andrej Babisz.

Babisz to czeski przedsiębiorca i polityk, ale narodowości słowackiej. Założył koncern Agrofert, a także partię ANO 2011, co pozwoliło mu w latach 2017–2021 dojść do stanowiska premiera Czech.

Od 10 lat ciąży na nim oskarżenie o byciu współpracownikiem StB w czasach komunizmu. Andrej Babiš stara się jako Słowak o oczyszczenie przed instytucjami Słowacji. 14 czerwca sąd okręgowy w Bratysławie oddalił jednak pozew byłego premiera i przywódcy ruchu ANO.

REKLAMA

Twierdzi on nadal, że został „nielegalnie” umieszczony jako agent w archiwach byłej czechosłowackiej bezpieki. Sąd zastosował tu kruczek prawny i zasadę „spychologii”. Uznał, że nie jest właściwy do rozpatrywania „oczyszczenia”, a wniosek został źle sformułowany.

Według sędziów skarga Babisza była skierowana przeciwko niewłaściwej instytucji. Czeski premier skarżył bowiem Słowacki Instytut Pamięci Narodowej (ÚPN). Sędzia pouczył Andreja Babiša, by ten skierował swoje zażalenie do słowackiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

Słowacki wymiar sprawiedliwości bada proces Babiša od dziesięciu lat i z pewnością wpływ, na przedłużającą się procedurę i uciekanie od jednoznacznego wyroku, miała też wysoka funkcja sprawowana przez tego polityka w sąsiednim kraju.

Instytut ÚPN nie ma raczej wątpliwości, że były biznesmen ma na koncie kilkuletnią współpracę z StB. Babiš zawsze zaprzeczał tym faktom, twierdząc, że nigdy nie współpracował, a jego pseudonim „Bureš” pojawił się bezpodstawnie w jej archiwach.

Były szef czeskiego rządu zapowiedział, że będzie się nadal bronił w sądach. W sumie przypomina to trochę sprawę Lecha Wałęsy, w której ten zaprzecza, a każdy i tak wie swoje.

Źródło: Radio Praga

REKLAMA