Disney nie odpuści oduraczania. „Różnorodność jest konieczna”. W Ameryce rodzi się antygenderowa kontrrewolucja

W Disney'u co miesiąc obraduje komisja od cenzurowania filmów i programów. Zdjęcie: YT/ninjapanda
W Disney'u co miesiąc obraduje komisja od cenzurowania filmów i programów. Zdjęcie: YT/ninjapanda
REKLAMA
Na 46. Festiwalu animacji w Annecy we Francji szefowie „Disneya” Jennifer Lee i Clark Spencer opowiadali o tym, jak widzą przyszłość firmy. Ich zdaniem „różnorodność jest konieczna”, a Disney będzie dążyć do kontynuowania „ścieżki integracji”.

Jennifer Lee to dyrektor Walt Disney Animation Studios, a Clark Spencer to jego prezes. 20 czerwca udzielili wywiadu tygodnikowi „Le Point” i opowiadali o swojej wizji przyszłości firmy. Ma to być „inkluzywność”, zarówno produkcji, jak i zespołu pracowników.

Twierdzili, że wspieranie różnych literek ze skrótu LGBTQ, a także feminizmu, to ich „tożsamość”, która zresztą podobno wpisuje się w „ogólny trend w branży hollywoodzkiej, a w szczególności w animacji” (Lee). Zapowiedzieli wprowadzanie „różnorodności” także wśród scenarzystów, czy promowanie wielokulturowości.

REKLAMA

Świat reaguje rozmaicie. Na przykład „Buzz Astral”, film animowany z 2022 roku w reżyserii Angusa MacLanea, wyprodukowany przez Pixar Animation Studios oraz Walt Disney Pictures został zbojkotowany przez 14 krajów Azji i Bliskiego Wschodu z powodu planu pocałunków lesbijek.

Nie przeszkadza to temu, że kolejna produkcja, skierowana do dzieci, której projekcja zaplanowana jest na listopad w Stanach Zjednoczonych, zawiera sugestie związku homoseksualnego. Clark Spencer komentował coraz częstsze bojkoty ich filmów i mówił, że pozostaną „bezkompromisowi”. Niestety…

Może się jednak okazać, że na bezkrytycznym podążaniu za modą na „różnorodność” się przejadą. W Stanach Zjednoczonych ruszyła powoli prawdziwa antygenderowa kontrrewolucja. Prowadzą ją rodzice i „społeczni konserwatyści” – działając przeciw seksualizacji dzieci i młodzieży a także przeciw cenzurze prowadzonej przez radykałów z subkultury LGBTIQ+.

Radykalizacja subkultury LGBTIQ+ wywołała kontrreakcję. Doprowadziła nawet do powstania egzotycznej koalicji pobożnych chrześcijan z… radykalnymi feministkami i libertarianami.

Media głównego nurtu w USA podnoszą alarm, że rok 2022 przejdzie do historii ze względu na rekordową liczbę regulacji „anty-LGBT+”. Od stycznia „konserwatywni” politycy złożyli ponad 300 projektów ustaw sprzeciwiających się seksualizacji dzieci i młodzieży.

Za przykładem Florydy, kilkanaście stanów (od Alabamy przez Ohio po Luizjanę) zamierza przyjąć ustawy Don’t Say Gay [„Nie mów: gej”], zakazujące seksualizacji dzieci i młodzieży. Zabraniają one mówienia o „tożsamości płciowej” lub „orientacji seksualnej”, promocji „tęczowego” stylu życia, nazywania osób za pomocą zaimków niezgodnych z płcią biologiczną, promocji ideologii gender itp.

Inne regulacje dotyczą przede wszystkim uczniów, którzy podają się za „transseksualistów” i chcą mieć dostęp do szatni, toalet oraz kobiecych dyscyplin sportowych. Ostatnio wprowadzono „normalność” w pływaniu, wykluczając umięśnionych „trans” z zawodów kobiet.

Pojawiły się też projekty regulacji kwestionujących przywileje tak zwanych mniejszości seksualnych. Według Human Rights Campaign w stanach – także rządzonych przez Demokratów – wprowadzono już około 300 przepisów anty-LGBTQ. Niemal połowa z nich dotyczy transseksualistów.

Najbardziej znana jest regulacja Don’t Say Gay przyjęta i podpisana przez gubernatora Florydy Rona DeSantisa. Zabrania nauczycielom omawiania wszelkich kwestii związanych z ideologią gender. Sponsorzy ustawy argumentowali, że dzieci są nieprzygotowane do rozpatrywania tematów odnoszących się do „orientacji seksualnej” i „tożsamości płciowej”. Gubernator podkreślał, że ustawa ma chronić najmłodszych przed homopropagandą i seksualizacją. Zacznie ona obowiązywać od 1 lipca. Rodzice będą mogli pozywać okręgi szkolne za wzmianki o subkulturze LGBTIQ+.

W Teksasie gubernator Greg Abbott wydał rozporządzenie, zezwalające na wyciąganie konsekwencji prawnych wobec rodziców, medyków, nauczycieli, seksedukatorów, którzy w jakikolwiek sposób będą zachęcać do procedur tzw. zmiany płci. Tego typu aktywność została uznana za „przemoc wobec dzieci” i grozi np. medykom utratą prawa do wykonywania zawodu.

Do tego doszedł sprzeciw wobec cenzury na uczelniach, w urzędach, w szkołach, w mediach i w przestrzeni publicznej, gdzie zabrania się negatywnie wypowiadać na temat patologicznych zachowań mniejszości seksualnych (woke culture i cancel culture, czyli kultura kasowania, wymazywania).

W kontekście antygenderowego zwrotu, już obrywa się i Disneyowi. Parlament Florydy uchwalił ustawę nakładającą sankcje na park rozrywki Disney World, który mocno angażował się w promocję „różnorodności”. Przyjęta 21 kwietnia ustawa usuwa korzystny dla tej firmy status ekonomiczny.

Źródło: Valeurs/Agnieszka Stelmach PCH24

REKLAMA