
Francuskie media publiczne oficjalnie wspierają Ukrainę i potępiają rosyjską agresję, ale przy tym „grają swoje”. Typowy przykład to tytuł relacji „na żywo” France Info – „Siły rosyjskie posuwają się na wschodzie, Kijów czeka na akceptację swojej kandydatury do UE”.
Skojarzenie i przekaz są proste. Do UE chce wejść kraj, który jest w stanie wojny i w dodatku, w każdej chwili może zostać podbity. Informacje są prawdziwe, ale ich zestawienie ma wesprzeć tezę Paryża, że ewentualny proces akcesji Ukrainy do UE to jeszcze długie lata…
Z relacji francuskich mediów dowiadujemy się, że „ukraińskie siły zbrojne starają się odeprzeć wroga, który jednak nie przestaje nacierać”.
Znacznie bardziej niebezpieczne jest jednak podążanie śladem tematów rosyjskiej propagandy, co np. w kwestii podnoszenia tematu zagrożenia Przesmyku Suwalskiego, może mieć charakter samospełniającej się zapowiedzi…
Francuska TV publiczna nagle „odkryła” temat Kaliningradu. Przejmuje się tym, że Moskwa zgłasza ograniczenia na 40% do 50% dostaw do Kaliningradu przez terytorium Litwy. Przytacza rosyjską opinię, że jest to decyzja niezgodna z prawem, „ponieważ jest sprzeczna z umową między Rosją a Unią Europejską z 2002 roku”.
Jest mowa o kontr-sankcjach i rosyjskim straszeniu użyciem siły oraz dodatkowy komentarz o tym, że… „w czwartek 23 czerwca zbliża się szczyt w Brukseli, który powinien rozpocząć proces akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej”. Ponieważ jak wiadomo Francuzi nie lubią „umierać za Gdańsk”, wymowa tego reportażu jest dość oczywista.
Jest też tekst o tym, że „w Kaliningradzie, na terytorium Rosji wciśniętym między Polskę a Litwę, europejskie sankcje okazują się kosztowne”.
Także podkreślanie sukcesów i postępu armii rosyjskiej nie jest przypadkowe. Ma usprawiedliwiać politykę prezydenta Macrona, który chce przecież „pokoju” i uważa, że „Rosji nie można upokarzać,” bo to pokojową perspektywę oddala. Stąd i w informacjach więcej o sukcesach Rosji za agencjami tego kraju, niż o jakichkolwiek zwycięstwach wojsk Ukrainy.