Wyrzucony z Francji Marokańczyk odmówił wejścia na pokład samolotu. I nie odleciał

Miał wyjechać z Francji, ale jednak w niej pozostał. / Zdjęcie ilustracyjne: Pexels
Miał wyjechać z Francji, ale jednak w niej pozostał. / Zdjęcie ilustracyjne: Pexels
REKLAMA

Ta historia pokazuje bezsilność państw wobec zjawiska imigracji. Funkcjonariusze policji z Saint-Brieuc (departament Côtes-d’Armor) otrzymali rozkaz eskortowania nielegalnego imigranta – Marokańczyka, który otrzymał nakaz opuszczenia terytorium Republiki. Z Saint-Brieuc pojechali na lotnisko Roissy-Charles-de-Gaulle pod Paryżem i z deportacji nic nie wyszło.

Mężczyzna odmówił wejścia na pokład samolotu. Funkcjonariusze nie wiedzieli co robić i skontaktowali się z przełożonymi. Dostali z prefektury polecenie sprowadzenia imigranta z powrotem do Saint-Brieuc. W sumie to 1000-kilometrowa podróż w obie strony po nic.

REKLAMA

Policjanci skarżyli się potem dziennikowi „Ouest-France” na „marnowanie benzyny w czasach inflacji”, bezsilność i brak jasnych decyzji. Nie ma co ukrywać, że takie „wycieczki” z migrantem, który nie chce wsiąść do samolotu i nie może być do tego zmuszony, są po prostu demoralizujące.

W dodatku Marokańczyk po powrocie do Saint-Brieuc został zwolniony z aresztu i otrzymał nakaz aresztu domowego. Sprawa zdenerwowała związki zawodowe policji. Ich przedstawiciele skrytykowali absurdy takich operacji, w dodatku dość kosztownych.

Policjanci ze związku Unsa przypomnieli też, że niewykorzystany bilet lotniczy nie podlega zwrotowi pieniędzy. Dodatkowo historia ta dotrze do innych migrantów, co zachęci ich do podobnych działań.

Pytana o dalsze decyzje prefektura z Côtes-d’Armor stwierdziła, że w takim przypadku oczekuje się, że dla danej osoby zostanie zarezerwowany nowy lot. Jeżeli dana osoba upiera się przy utrudnianiu wykonania decyzji o ekspulsji lub nie przestrzega aresztu domowego, następuje zawiadomienie prokuratora, który może (!) wszcząć postępowanie karne.

REKLAMA