Biden wzywa zwolenników aborcji masowo do urn

Prezydent USA Joe Biden. Foto: PAP/EPA
Prezydent USA Joe Biden. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Po decyzji SN USA, który zwrócił prawo decydowania o aborcji z poziomu federalnego na poziom stanowy, trwa kociokwik lewaków i środowisk proaborcyjnych. Oczadział nawet PE, który w Strasburgu postanowił się wtrącić w wewnętrzne sprawy Amerykanów.

Przypomnijmy, że 7 lipca „euro-cyrk” przegłosował rezolucję-hasło – „Każdy ma prawo do skorzystania z bezpiecznej i legalnej aborcji”. 324 euro-posłów poparło zwrócenie się do Rady Europy o włączenie tego „prawa” do Karty Praw Podstawowych Unii. Przeciw tej głupocie zagłosowało na sesji w Strasburgu 155 eurodeputowanych, a 38 wstrzymało się.

REKLAMA

Podobny hałas robią środowiska proaborcyjne w USA, wspierane zresztą przez prezydenta – „katolika”. „Nie możemy pozwolić, aby Sąd Najwyższy wymykał się spod kontroli i ograniczał wolności” – mówił Joe Biden. Na szczęście nie wiele może, bo Kongres nie jest stanie przegłosować ustawy pozwalającej na zabijanie dzieci nienarodzonych na poziomie krajowym.

Dlatego Joe Biden wezwał w piątek 8 lipca wyborców, a zwłaszcza kobiety (pewnie zakłada z góry, że wszystkie niewiasty są za zabijaniem swoich dzieci), do masowego głosowania w następnych wyborach parlamentarnych, aby przeciwdziałać decyzjom „niekontrolowanego” Sądu Najwyższego i „ ekstremalnym” projektom Republikanów.

„Na miłość boską, w listopadzie są wybory, głosuj, głosuj, głosuj” – mówił stetryczały prezydent w krótkim przemówieniu w Białym Domu, który śmie do promowania cywilizacji śmierci mieszać… „boską miłość”. Groził także, że jeśli Partia Republikańska wygra te wybory i uchwali prawo broniące życie nienarodzonych dzieci w całym kraju, złoży weto.

Być może emocjonalne wystąpienie Bidena jest związane z jego krytyką we własnym obozie. Radykałowie zarzucają mu, że robi w tej sprawie za mało. Wielu Demokratów i aktywistów uważa, że prezydent i jego administracja, która 24 czerwca wydawała się zaskoczona orzeczeniem Sądu Najwyższego, powinni zrobić więcej na rzecz aborcji.

Ostatnio lewicowe media dostrzegły nawet przywary Bidena. Artykuły redakcyjne z ostatnich dni w „postępowych” i centrolewicowych gazetach stawiały pytania – „Czy Joe Biden jest niewłaściwym prezydentem w niewłaściwym czasie?” (Washington Post), „Czy Biden jest człowiekiem na swoje czasy? (The Atlantic).

Joe Biden podpisał więc dekret wykonawczy uruchamiający szereg inicjatyw mających na celu wspierania aborcji. Biały Dom obiecuje między innymi „ochronę poufnych informacji zdrowotnych” i „zwalczanie cyfrowego nadzoru”, by chronić „turystykę aborcyjną” do innych stanów. Aktywiści straszą tu zbieraniem danych, celem karania kobiet ze stanów, w których zabijania nienarodzonych zakazano.

Podpisany w piątek dekret przewiduje również „ochronę mobilnych klinik aborcyjnych”, które mają się pojawić na granicach takich stanów. Biały Dom chce również zagwarantować jak najszerszy dostęp do antykoncepcji, a w szczególności pigułki poronnej „dzień po”. Będzie także federalna „pomoc prawna” dla aborcjonistek.

REKLAMA