Protest przed budynkiem Ludowego Banku Chin w Zhengzhou, w prowincji Henan 10 lipca był skierowany przeciw korupcji. Jak na komunistyczne Chiny to rzecz rzadka. Jednak ludzie posiadający depozyty kilku bankach stracili swoje pieniądze.
Demonstranci oskarżyli lokalne władze o „zmowę i korupcję”. Osłabione spowolnieniem gospodarczym Chin, cztery banki w prowincji Henan mają problemy i „zamroziły” wszystkie wypłaty pieniędzy od połowy kwietnia.
Tysiące drobnych ciułaczy ma dość i obawia się, że swoje pieniądze stracili. Już wcześniej dochodziło na tym tle do sporadycznych protestów. Oliwy do ognia dolała informacja, że część ciułaczy umieszczono na „czerwonej liście” przepustek zdrowotnych w związku z covidem, co uniemożliwiało im podróżowanie i udział w manifestacjach.
Jednak w niedzielę co najmniej kilkaset osób demonstrowało przed oddziałem Centralnego Banku Chin w Zhengzhou, stolicy prowincji Henan. Zdjęcia zamieszczone w mediach społecznościowych pokazywały banery potępiające „korupcję i przemoc ze strony władz Henan”.
Według niepotwierdzonych jeszcze informacji, demonstranci byli brutalnie zatrzymywani przez agentów w cywilu i bici. Jeden z demonstrujących mówił korespondentowi AFP, że bito nawet osoby niepełnosprawne. Jego zdaniem uczestników protestu było „kilka tysięcy”.
Analitycy twierdzą, że podobnie jak cztery banki na skraju upadłości w Henan, także inne placówki w Chinach znajdują się w trudnej sytuacji finansowej, którą pogarsza korupcja i podobna sytuacja może grozić i innym.
About 1,500 depositors across the country protested in front of the Zhengzhou branch of the People's Bank of China, demanding the four village banks in Henan to return their deposits. They were eventually suppressed by violence. pic.twitter.com/8M9dG2uzFh
— Wu Peiyue (@peiyue_jess) July 10, 2022
Źródło: AFP