
Premier Mateusz Morawiecki miał polecić państwowym spółkom kupić 4,5 mln ton węgla. Resort Jacka Sasin ma być w kropce, bo polecenie od szefa pisowskiego rządu ma być „niewykonalne”.
Mateusz Morawiecki polecił, by dwie spółki – Węglokoks i PGE Paliwa – zakupiły do końca sierpnia węgiel energetyczny i sprowadziły go do Polski najpóźniej do końca października.
Obie spółki starają się spełnić oczekiwania szefa pisowskiego rządu, ale – zgodnie z tym, co ustalił „Dziennik Gazeta Prawna” – idzie im to raczej średnio. Wydaje się, że polecenie od Morawieckiego jest niemożliwe do zrealizowania.
Po pierwsze termin są zbyt krótkie. Zakup w tak krótkim czasie ma być niemożliwy. Po drugie – oczekiwane ilości węgla mają być ściągnięte z kosmosu i nierealne.
– Decyzja premiera nie uwzględnia możliwości przeładunkowych w portach, gdzie już zalega około miliona ton, bo PKP Cargo nie jest w stanie tego zatoru rozładować – tłumaczy dziennikarzom rozmówca z MAP.
Inny informator mówi nawet o operacji „zmiany paradygmatu dostaw węgla do gospodarstw domowych”. – Zamiast dostaw ze Śląska i ze ściany wschodniej, mielibyśmy mieć dostawy z północy do reszty kraju. W kontekście brakującego wolumenu to naprawdę ogromne wyzwanie. Szczególnie jeśli rozpoczyna się taką operację latem – ocenia.
Po raz kolejny rząd w Warszawie zrzuca nierealne zadania na resort Jacka Sasina. Najprawdopodobniej znów się okaże, że zadania nie udało się zrealizować.