Wakacyjne nastroje Polaków. Turystów mniej i bardziej oszczędni

zdj. ilustracyjne. Foto: pexels
zdj. ilustracyjne. Foto: pexels
REKLAMA

Po słabym początku sezonu coraz więcej turystów spędza urlop na Mazurach, ale nie widać ich jeszcze tylu, co przed rokiem. „Liczą się z pieniędzmi, nie chodzą do restauracji, a zamiast wynająć kajak, wolą wykąpać się w rzece” – uważa jeden z przedsiębiorców turystycznych.

Część osób związanych z lokalnymi usługami turystycznymi ocenia, że tego lata na Mazury przyjechało nieporównanie mniej turystów niż w poprzednich sezonach. Ich zdaniem, dotyka to całej branży, ale najgorzej jest z gastronomią, bo koszty i ceny wzrosły, a turyści zaczęli oszczędzać.

REKLAMA

„Przyjeżdżają z grillami z Biedronki, z prowiantem, do restauracji nie chodzą. Zamiast wynająć kajaki, wolą się wykąpać w rzece albo pójść na spacer do lasu. A jednocześnie – mimo tego, że jest kryzys – oczekują wygody, pod namiotem nikt nie chce nocować” – narzeka w rozmowie z PAP przedsiębiorca turystyczny z okolic Piecek.

Tłumów nie ma. „Myślę, że ludzie nie przyjeżdżają, bo po prostu ich nie stać”

Jeszcze w połowie lipca, w wielu wypoczynkowych miejscowościach nie było widać tłumów letników, nie było też problemów ze znalezieniem noclegu, miejsca na parkingu czy w kawiarni.

„Pracuję tutaj od ponad 30 lat, ale tak złego sezonu jeszcze nie było. Myślę, że ludzie nie przyjeżdżają, bo po prostu ich nie stać. Narzekają, że wszystko jest drogie” – powiedziała Jadwiga Krzywińska-Kobus z Parku Dzikich Zwierząt Kadzidłowo, który jest prywatnym ogrodem zoologicznym na terenie Puszczy Piskiej.

Opinii o „pustkach na Mazurach” nie potwierdzają jednak statystyki. Jednym z takich mierników jest liczba żeglarzy i motorowodniaków pływających po Wielkich Jeziorach Mazurskich. Można ją oszacować m.in. na podstawie jachtów przechodzących przez śluzy.

„Nie zauważamy mniejszego ruchu na naszych obiektach hydrotechnicznych. Wręcz przeciwnie, przez śluzy Guzianka I i Karwik od początku sezonu żeglugowego prześluzowanych zostało więcej jednostek pływających niż w analogicznym okresie przed rokiem. Być może wpływ na to ma zwolnienie wszystkich użytkowników śródlądowych dróg wodnych z opłat za śluzowanie” – poinformowała rzeczniczka RZGW Wody Polskie w Białymstoku Agnieszka Giełażyn-Sasimowicz.

Zwiedzających liczy u siebie na bieżąco nadleśnictwo Srokowo, zarządzające popularnym wśród turystów terenem dawnej kwatery Hitlera w Gierłoży. „Obserwujemy, że w Wilczym Szańcu ruch turystyczny zmniejszył się o około 10 proc. w stosunku do zeszłego roku” – przekazał nadleśniczy Zenon Piotrowicz.

Krótszy wypoczynek

W jego ocenie, w przypadku krajowych turystów widoczne są zmiany wakacyjnych zachowań.

„U nas ceny biletów wstępu nie wzrosły, ale wyższe koszty zakwaterowania czy wyżywienia powodują, że turystów jest mniej. Na Mazury przyjeżdżają najwyżej na tydzień, a nie na dwa tygodnie jak wcześniej i próbują na czymś oszczędzać” – wyjaśnił.

W tym roku w Gierłoży jest o wiele mniej zagranicznych wycieczek autokarowych, które zwykle stanowiły jedną trzecią gości.

„Wiadomo, że turysta z Francji czy Niemiec, który szuka oferty wypoczynku i patrzy na mapę, ze względu na wojnę na Ukrainie i niespokojny czas, wybierze np. Majorkę, a nie miejsce 20 km od granicy z Rosją ” – uważa Piotrowicz.

Mimo, że chętnych na spływy rzeką Krutynią nie ma tylu, co w najlepszych latach, to i tak przy słonecznej pogodzie, miejscami – jak co roku – zdarza się „ruch jak na Marszałkowskiej”.

„Ja na turystów nie narzekam, jestem zadowolony, choć z rekordowym sezonem nie ma co nawet porównywać” – powiedział Artur Damszel ze Stanicy Wodnej PTTK w Sorkwitach.

Jak dodał, na kajakach ruch jest trochę mniejszy. Turyści przyjeżdżają na krócej, częściej przebywają w ośrodku, a zamiast długich spływów wybierają pojedynczy odcinek, np. z Sorkwit do Bieniek.

Coś drgnęło, ale nie w gastronomii

O rosnącej z każdym tygodniem liczbie osób odwiedzających Mazury mogą świadczyć dane z Centrum Promocji i Informacji Turystycznej w Giżycku, które regularnie sprawdza tzw. obłożenie bazy noclegowej, czyli zajęte miejsca w hotelach, ośrodkach i pensjonatach. W pierwszy weekend lipca w powiecie giżyckim wynosiło ono zaledwie 53 proc., w kolejny – 73 proc., a w ostatni – już ponad 91 proc.

„Na Mazurach większe natężenie ruchu turystycznego zawsze następowało w okolicach drugiego weekendu lipca. Nasze analizy przyrostów obłożenia pokazują, że na pewno coś drgnęło. Jeśli trend się potwierdzi, to ten weekend będzie najtrudniejszym z dotychczasowych do znalezienia wolnego miejsca. Zakładam, że dobijemy wtedy do przynajmniej 95 proc. obłożenia” – powiedział dyr. giżyckiego centrum Robert Kempa.

Jego zdaniem, można przewidywać, że obecny sezon na Mazurach finalnie nie będzie rekordowy, ale też nie będzie to „sezon ruiny i zapaści”.

„Jeżeli, ktoś wyjdzie z tego sezonu naprawdę poturbowany, to gastronomia. Obłożenie stolików jest zdecydowanie niższe, a od restauratorów dostajemy sygnały o takich prognozach wzrostu rachunków za gaz, że dziwię się, jak taki lokal jeszcze funkcjonuje” – stwierdził Kempa.

REKLAMA