Lewicowe „imponderabilia” a polityka realna

Obrazek ilustracyjny. / Foto: Pixabay
REKLAMA

Wojna na Ukrainie i kryzys energetyczny wywołały ciekawe napięcia pomiędzy ideologicznym „klimatyzmem”, a rzeczywistymi potrzebami krajów UE. Dobrym przykładem jest tu Francja, której prezydent Macron był jednym z głównych przedstawicieli „klimatyzmu”. Werbalne deklaracje koryguje jednak po prostu samo życie.

Tak jest z projektem pływającego terminalu LNG w Hawrze. Budzi on krytykę lewicy i ekologów, ale rząd zdaje sobie sprawę z potrzeby jak najszybszej dywersyfikacji zaopatrzenia w surowce energetyczne.

REKLAMA

Najciekawszy jest tu argument lewaków, którzy uważają, że taki terminal, do którego gaz dostarczaliby Amerykanie, rodzi obawy „przed wykorzystaniem amerykańskiego gazu łupkowego”. Ten zaś na lewicowej giełdzie jest ie tylko źle notowany, ale we Francji ta metoda wydobycie jest nawet od lat zakazana (zresztą nie bez dyskretnej pomocy propagandy z Moskwy).

Ma to być pierwszy terminal pływający we Francji. Terminal LNG powinien zacząć działać we wrześniu 2023 roku w Hawrze w departamencie Seine-Maritime. Francja korzysta w mniejszym stopniu z rosyjskiego gazu, niż np. Niemcy, ale i ona szuka obecnie „suwerenności energetycznej”.

W parlamencie najbardziej oponują tu Zieloni. Nie podoba im się, że dla przyspieszenia realizacji projektu, wprowadzono pewne odstępstwa od przepisów ochrony środowiska. M.in. „zwolnienie z oceny oddziaływania na środowisko”. Terminal buduje firma TotalEnergies.

Francja posiada dotąd cztery lądowe terminale LNG, które umożliwiają import skroplonego gazu ziemnego. Dwa w Fos-sur-Mer (Bouches-du-Rhône), jeden w Montoir-de-Bretagne (Loire-Atlantique) i czwarty w Dunkierce (północ). Pływający terminal ma tą przewagę, że można go w zależności od potrzeb i okoliczności przemieścić.

Minister transformacji energetycznej Agnès Pannier-Runacher tłumaczyła w parlamencie, że trzeba się „przygotować się na najgorszy scenariusz” i „trwa tu wyścig z czasem, aby zabezpieczyć dostawy energii na następną zimę”. Dodała, że projekt pływającego terminalu LNG jest „konieczny do zastąpienia rosyjskiego gazu”.

Najśmieszniejsze jest jednak to, że nie zrezygnowała całkowicie z „oduraczania” ludzi. Podkreśliła, że „kurs na neutralność węglową do 2050 roku nie uległ zmianie i ambicje klimatyczne rządu zostaną utrzymane”. Powtórzyła też, że rząd ma pragnienie „uwolnienia Francuzów od paliw kopalnych”.

Mamy więc realizm czynów i ideologiczne deklaracje, których nie chcą zmieniać. Greenpeace France skrytykował jednak tą schizofrenię, konkludując, że „importowanie większej ilości paliw kopalnych” nie jest drogą uwalniania od tych paliw. Z kolei tzw. „Federacja Przyjaciół Ziemi”; oskarżyła deputowanych o głosowanie „przeciw klimatowi i przeciw prawu o ochronie środowiska”.

Wracając do sprawy gazu łupkowego, tutaj rząd „cnoty” nie ochroni. W Stanach Zjednoczonych gaz łupkowy jest mieszany z gazem wydobywanym sposobami konwencjonalnymi i z tego powodu będzie niemożliwe, aby Francja nie importowała gazu łupkowego przez terminal w Le Havre.

Źródło: France Info

REKLAMA