Warmińsko-mazurskie. W ośrodkach jest 3,7 tys. uchodźców z Ukrainy, niewielu się usamodzielnia

Uchodźcy na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Medyce. Foto: PAP (Darek Delmanowicz)
Uchodźcy na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Medyce. Foto: PAP (Darek Delmanowicz)
REKLAMA

W ośrodkach zorganizowanych przez wojewodę warmińsko-mazurskiego przebywa ok. 2,5 tys. osób z Ukrainy, w ośrodkach zorganizowanych przez samorządy kolejne 1,2 tys. osób – poinformował PAP warmińsko-mazurski urząd wojewódzki. Ukraińcy, z którymi rozmawiała PAP przyznawali, że nie stać ich na usamodzielnienie się.

W woj. warmińsko-mazurskim w ośrodkach prowadzonych przez wojewodę przebywa 2,5 tys. osób, w ośrodkach zorganizowanych przez samorządy kolejne 1,2 tys. osób.

REKLAMA

„Stan liczebny uchodźców w ostatnim czasie jest stabilny, oscyluje +/- 3700 osób” – poinformowała PAP asystentka wojewody Paulina Kucińska. Osoby przebywające w takich ośrodkach otrzymują pełne wyżywienie, nie płacą za noclegi czy media (prąd, gaz, woda).

Urząd wojewódzki nie prowadzi statystyk dotyczących tego, ilu uchodźców wraca na Ukrainę, a ilu się usamodzielniło wynajmując własne mieszkania.

Ukrainki, które przebywają w akademiku przy ul. Żołnierskiej w Olsztynie powiedziały PAP, że w ostatnim czasie na powrót do kraju decydują się osoby mieszkające na zachodniej Ukrainie. „Liczą na to, że ich dzieci pójdą normlanie do szkoły, że będą mogły w miarę normalnie żyć, bo tam nie ma przecież działań wojennych” – powiedziała PAP Ludmiła, której sąsiadka Anna wróciła w ostatnim tygodniu pod Lwów.

Na wyjazd z Polski nie decydują się osoby zamieszkujące centralną i wschodnią Ukrainę. „Boję się, że wrócę do domu i za chwilkę znowu będę musiała uciekać” – powiedziała Ludmiła, która mieszkała na przedmieściach Kijowa.

Wiele Ukrainek mieszkających w rządowych placówkach w Olsztynie pracuje, m.in. w sortowniach firm kurierskich, czy magazynach. Te, które lepiej radzą sobie z językiem decydują się na pracę w sklepach, czy usługach (fryzjerki, makijażystki, masażystki). Niestety, mimo pracy kobiety nie decydują się na wynajem własnego mieszkania i wyprowadzkę z ośrodka prowadzonego przez wojewodę. „Zarabiam 2,5 tys. zł, dziecko dostaje 500 plus więc mamy 3 tys. zł na rękę na miesiąc. To wystarcza, gdy mamy bezpłatne lokum, ale na wynajęcie mieszkania mnie nie stać. Zwłaszcza, że żywność jest coraz droższa, polskie koleżanki z pracy mówią mi, że rosną im opłaty za mieszkania. Chcę uniknąć sytuacji, w której nie będzie mnie stać na utrzymanie wynajętego mieszkania” – powiedziała PAP Ludmiła.

Ukrainki powiedziały PAP, że zarobione pieniądze w części przesyłają bliskim na Ukrainie. „Moja mama w przeliczeniu na polskie pieniądze ma 700 zł emerytury, a jedzenie na Ukrainie jest teraz droższe, niż w Polsce. Wysyłam jej na konto pieniądze, żeby miała za co kupić żywność, co miesiąc choć kilkaset złotych” – powiedziała PAP Anastazja z Odessy.

REKLAMA