Ambasadorzy LGBT, małpia ospa specjalnej troski i nowe eko-wariactwo

Flaga Francji. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
Flaga Francji. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

Być może francuska LGBT-ofilia to skutek historycznego poczucia winy w tym temacie. Warto przypomnieć, że w naszej „zacofanej” Polsce depenalizacja homoseksualizmu nastąpiła w roku 1932 roku. Mamy więc obecnie 90. rocznicę. We Francji z wielkim hukiem obchodzili sobie zaledwie… 40-lecie. Z tej okazji specjalne przemówienie wygłosiła nawet premier rządu Elisabeth Borne.

Można się zastanawiać, czy czasami ów tak długi brak tolerowania sodomii, nie odbija się dzisiaj na chęci przyspieszonego „odkupienia swoich win”? Najlepiej kosztem innych i pewnie stąd biorą się pouczenia członków rządu Republiki Francuskiej w temacie LGBT wobec takiej Polski czy Węgier (ci mają 60. rocznicę depenalizacji). Francja ze swoich 40 lat dekryminalizacji homoseksualizmu uczyniła wielkie wydarzenie i okazję do nowej propagandy „tęczowej” ideologii.

REKLAMA

4 sierpnia 1982 roku z inicjatywy Gisèle Halimi i Roberta Badintera wprowadzono ustawę depenalizującą sodomię i uchylono przepisy z okresu istnienia… Państwa Vichy. Później poszło im „z górki” – związki partnerskie, „homośluby”, in vitro dla lesbijek, ale win nie „odkupią”, a coraz większy rozbrat z normalnością to „postęp” dość fałszywy…

Liczy się jednak „rocznica”, a korzystając z niej, premier Francji Elisabeth Borne ogłosiła, że zamierza utworzyć stanowisko „ambasadora ds. praw LGBT+”. Takie stanowisko ma zostać utworzone już przed końcem tego roku. Powstanie też 10 nowych ośrodków LGBT+, oprócz 35 już istniejących. Borne ogłosiła swoją decyzję podczas wizyty w takim ośrodku LGBT+ w Orleanie.

Czym zajmie się taki „ambasador? Według premier „będzie koordynował działania ministerstwa spraw zagranicznych na rzecz ochrony przed dyskryminacją i promował prawa LGBT+ oraz będzie niósł głos Francji w świat”. U nas pewnie będą wspierać parady sodomitów. Będzie też walczył o „powszechną depenalizacją homoseksualizmu i identyfikacji transpłciowych” na całym świecie. Biorąc pod uwagę wpływy Francji w Afryce, gdzie sodomia bywa jeszcze zakazywana, zapewne kraje tego kontynentu mogą się spodziewać nacisków Paryża.

Wystąpienie premier Borne i jej najnowszy pomysł ma też konkretny kontekst polityczny. Chodzi o minister Caroline Cayeux, której lobby LGBT wyciągnęło, że kilka lat temu była przeciw pomysłowi homo-małżeństw. Minister złożyła „samokrytykę”, ale niektórzy domagali się jej dymisji i oskarżali rząd o homofobię.

Poza tym utworzenie funkcji „ambasadora praw LGBT+” było też obietnicą wyborczą Emmanuela Macrona. Prezydent obiecywał, że Francja „będzie promować swoją „ideę praw człowieka na poziomie europejskim i międzynarodowym, co wiąże się z walką z dyskryminacją wobec osób LGBT+”. Lobby LGBT martwi się tylko, czy naciski dyplomatyczne Paryża w tej kwestii nie będą czasami ustępowały przed interesami ekonomicznymi i np. kraje arabskie z pieniędzmi i ropą będą tu traktowane łagodniej…

Małpia ospa we francuskim parlamencie

Posłowie francuskiego parlamentu oskarżają się o „homofobię”. Powodem jest małpia ospa i identyfikowanie z tą chorobą homoseksualistów. Sandrine Rousseau z Partii Zielonych i koalicji lewicy – Nupes, doniosła na Auréliena Pradié (centroprawicowi Republikanie), że jest „homofobem” i zażądała ukarania deputowanego. Poszło tu o pytania do rządu w czasie sesji parlamentu w sprawie małpiej ospy 2 sierpnia. Pradié powiedział w Zgromadzeniu Narodowym, że pacjenci odczuwają wstyd z powodu nazwy choroby, która według Światowej Organizacji Zdrowia dotyka głównie ludzi młodych z dużych miast i homoseksualistów.

Według Sandrine Rousseau, Aurélien Pradié miał też powiedzieć, że „to przede wszystkim wstyd dla małp”. Zielona poseł zażądała więc kary dyscyplinarnej w imię etyki poselskiej i przekroczenia zasad immunitetu. Jej zdaniem uwaga ta zawierała „wyraźną homofobię”, a we Francji to obecnie jeden z „grzechów głównych”. Nic dziwnego, że deputowany Aurélien Pradié odrzucił te oskarżenia. „Zawsze będę walczył z homofobią i wszelkimi formami dyskryminacji. Zawsze.” – napisał na Twitterze i dodał, że ta insynuacja „jest obrzydliwa”. Widać, że takie oskarżenie to sprawa poważna…

Sandrine Rousseau to działaczka partii Europe Écologie Les Verts (EELV) i to od momentu jej powstania w 2009 roku. Angażowała się w kampanię feministyczną MeToo, w „walkę z przemocą domową” i „na rzecz równości płci”, wspierała gender. Jest uważana za czołową „eko-feministkę” wspieraną w sieciach aktywistek feministycznych, LGBT i „antyrasistowskich”. Ze swojej roli aktywistki, jak widać, nie wychodzi.

Francuski rząd tłumaczy się lobby LGBT

Nie pierwszy raz okazuje się, że istnieją choroby „szlachetne” (kiedyś nazywano je „wstydliwymi”) i te normalne dla pospólstwa. Te „wyjątkowe” i wymagające „specjalnej troski” dotyczą np. chorób nękających środowiska LGBT. Tak było z AIDS, który atakował przede wszystkim osoby homoseksualne, tak jest teraz z „małpią ospą”, która także atakuje przede wszystkim takie grupy.

Przypomnijmy, że np. miasto Nowy Jork, które jest najbardziej dotknięte „małpią ospą” w Stanach Zjednoczonych (1092 zakażenia), zwróciło się 26 lipca do  Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) o zmianę nazwy tej choroby. Termin „małpia ospa” uznano za „stygmatyzujący”, a nawet „zakorzeniony w rasistowskiej i bolesnej historii społeczności kolorowych”. Tak przynajmniej w liście do dyrektora WHO Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa napisał komisarz ds. zdrowia Nowego Jorku, Ashwin Vasan.

Chociaż ta odmiana ospy podobno nie jest zbyt groźna, ale WHO podnosi stopnie alertu, a jednocześnie samo także już przestrzega przed „stygmatyzacją” środowisk, w których ta choroba się rozprzestrzenia. Problem dotarł i do Europy. I tak stowarzyszenia LGBT+ we Francji zaatakowały rząd wskazując na jego „brak przygotowania” na wirusa. Minister zdrowia bronił się, że „Francja była jednym z pierwszych krajów na świecie, które zaleciły i zatwierdziły szczepienia zapobiegawcze i wcale się nie spóźniliśmy” – dodawał. W tym czasie setki osób umierały zapewne na choroby znacznie poważniejsze, ale „mniej szlachetne”.

Minister zdrowia Francois Braun 27 lipca odpowiadał na krytykę stowarzyszeń LGBT. Wyjaśniał, że Paryż „wzrasta w siłę szczepionkową”, poszerza też listę osób mogących prowadzić szczepienia studentów medycyny czy emerytowanych lekarzy i pielęgniarki. W kraju otwarto już 118 punktów szczepień na małpią ospę, a będą kolejne. Wkrótce przybędzie 42 000 dodatkowych dawek, a 32 000 jest już dostępnych. Przy okazji wychodzą na jaw prawdziwe statystyki dotyczące homoseksualistów. Minister Braun wyjaśnił, że władze uznały około 250 000 osób za „zagrożone”, w tym „pracowników seksualnych”. Połowa potwierdzonych przypadków (1794) dotyczy regionu paryskiego i to też specjalnie nie dziwi. Złośliwi kpili w internecie, że na pilne przeciwdziałania „małpiej ospie” naciskało szczególnie kilku członków rządu, też należących do lobby LGBT, czyli m.in. ministrowie Beaune, Riester i Attal.

Postawienie na baczność rządu Francji pokazuje siłę lobby LGBT. Chociaż epidemia dotyka głównie społeczność gejowską i jest to ciągle margines chorób, ta odmiana ospy traktowana jest priorytetowo. We Francji 96 proc. przypadków miało miejsce wśród mężczyzn „uprawiających seks z mężczyznami” (tzw. MSM). 74 proc. twierdziło, że miało co najmniej 2 partnerów seksualnych w ciągu 3 tygodni przed wystąpieniem objawów. Środowisko gejów wyraźnie obawia się, że coś im przerwie „zabawy”. Do nacisku na rząd włączyły się sprawdzone w przypadku AIDS stowarzyszenia w rodzaju Aides, Sidaction czy Act-Up Paris. Nie wzywają jednak do „wstrzemięźliwości”, ale przede wszystkim wywierają presję na rząd, aby ten przyśpieszył szczepienia. Od 11 lipca we Francji otwarto szczepienia ochronne dla grup ryzyka, czyli właśnie „MSM” i transpłciowców, także „osób prostytuujących się” i „prowadzących działalność zawodową w miejscu konsumpcji seksualnej”.

Nowe wariactwo „ekologiczne”

We Francji pojawił się „kolektyw ekologiczny”, który spuszcza w środku nocy powietrze z opon samochodowych. Tajemniczy „bojownicy” spuszczają przede wszystkim powietrze z opon aut typu SUV, które są uważane za najbardziej szkodzące klimatowi. Widok terenówki z flakami na ulicach Paryża i innych miast francuskich to z dużą dozą prawdopodobieństwa nie jest przypadkowe przebicie opony. Od kilku tygodni proceder się nasilił, a jak donosi „Le Figaro”, stoją za tym „aktywiści ekologiczni”.

Mieli oni wypowiedzieć wojnę temu typowi samochodów, które uważają za nieodpowiednie w czasach walki z globalnym ociepleniem. Nakręcanie histerii o ociepleniu klimatu przynosi konkretny odzew. Policja mówi, że obserwuje takie akty mini-terroryzmu od kilku miesięcy, ale ostatnio jest ich znacznie więcej. Niedawno na koncie „Les Dégonfleurs de SUVs” (Odpompuj SUV-a) na Twitterze pojawił się np. komunikat o „załatwieniu” 35 terenówek w jednym z miast zachodniej Francji. Na koncie ogłoszono akces aktywistów do międzynarodowego ruchu „Gaszenia opon”.

Ten ruch, według Le Figaro, działa w dziesięciu krajach i w ciągu kilku miesięcy spuścił powietrze z opon tysięcy SUV-ów. „Les Dégonfleurs de SUV” mają też wsparcie w ekologicznej WWF, które informowało, że auto typu SUV zanieczyszcza atmosferę o 20 proc. CO2 więcej niż inne auta. Podobno ruch jest jeszcze „nieustrukturyzowany i niezorganizowany”. Rozwija się jednak szybko i może stać się problemem w przyszłości. Jak załatwią SUV-y, wezmą się przecież np. za diesle. Są przy tym rozzuchwaleni, bo za spuszczenie powietrza grozi tylko mandat.

Bogdan Dobosz


REKLAMA