Rolnik odciął zasilanie anteny 4G, bo… padały mu krowy

Krowa. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay
Krowa. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay
REKLAMA

Można się zastanawiać, czy desperacja rolnika, który „wyłączył” antenowy przekaźnik sygnałów 4G, to bardziej historia przypominająca np. luddyzm, polegający na niszczeniu maszyn w fabrykach przez zdesperowanych chałupników w XIX wieku, czy też jakiś odprysk bardziej współczesnej odmiany eko-buntu.

W każdym razie we francuskim departamencie Górnej Loary miejscowy hodowca bydła „wyłączył” uroczyście antenę 4G, odcinając jej zasilanie. Według niego urządzenie spowodowało, że część stada krów mu wyzdychała.

REKLAMA

18 sierpnia rolnik Frédéric Sageres z Mazeyrat-d’Allier wyłączył przekaźnik, w obecności mera miejscowości i kilkunastu osób, które przybyły go wspierać. Urządzenie znajduje się niecałe 200 metrów od jego gospodarstwa.

Argumenty Ségalesa są „mocne”. Od czasu zamontowania przekaźnika w lipcu 2021 roku, pogorszył się stan zdrowia jego bydła, znacznie spadła produkcja mleka, a dodatkowo od tego czasu zdechło około pięćdziesięciu z dwustu posiadanych przez niego zwierząt.

Sprawa anteny znalazła się w sądzie. Początkowo sąd w Clermont-Ferrand nakazał 23 maja dezaktywację anteny na dwa miesiące, aby umożliwić ekspertyzy. Decyzja dała trzy miesiące państwu i operatorom anteny (firmom Bouygues Télécom, Free, SFR i Orange) na zaprzestanie działalności. Rolnik był usatysfakcjonowany.

Jednak w środę 17 sierpnia Rada Stanu, najwyższy organ administracyjny, zakwestionowała decyzję sądu w Clermont-Ferrand i uznała wyrok za „naruszenie prawa”. Stwierdziła, że sąd administracyjny „nie udowodnił istnienia poważnego zagrożenia”. Prawnik hodowcy, Romain Gourdou mówił o „olbrzymim rozczarowaniu” decyzją Rady Stanu. Hodowca wziął jednak sprawy w swoje ręce.

REKLAMA