Wpadka Konfederacji. Modzelewska nie będzie kandydować w Rudzie Śląskiej

Bożena Modzelewska kandydatem Konfederacji na prezydenta Rudy Śląskiej.
Bożena Modzelewska kandydatem Konfederacji na prezydenta Rudy Śląskiej. (Fot. Twitter/Konfederacja)
REKLAMA

Bożena Modzelewska nie będzie kandydatem Konfederacji na prezydenta Rudy Śląskiej. Kandydatura nie została zarejestrowana w Miejskiej Komisji Wyborczej. Zabrakło… 38 podpisów.

By wystartować w przedterminowych wyborach na prezydenta Rudy Śląskiej do 17 sierpnia należało złożyć w Miejskiej Komisji Wyborczej 3 tysiące podpisów.

REKLAMA

Sztab Bożeny Modzelewskiej, którą wspierali czołowi politycy Konfederacji, dostarczył 3142 podpisy. Członkowie Miejskiej Komisji Wyborczej zakwestionowali jednak 180 podpisów. W efekcie zabrakło ich 38.

Bożena Modzelewska w rozmowie z portalem silesia24.pl zapowiedziała, że nie będzie się odwoływać od decyzji MKW.

Odrzucone podpisy Modzelewskiej. Dlaczego?

Dlaczego komisja odrzuciła 180 podpisów? Zdaniem członków komisji były to podpisy osób zmarłych, niepełnoletnich oraz podających nieistniejący adres zamieszkania.

Podobny przypadek dotyczył Jolanty Milas. Ona złożyła jednak w sumie 4 tys. podpisów, więc nawet po odjęciu podpisów nieprawidłowych, ich liczba nadal przekraczała wymagany próg.

Niedoszła kandydat Konfederacji w rozmowie z silesia24.pl wskazuje, że cała sytuacja to efekt braku „przede wszystkim dobrej organizacji i rąk do pracy”.

Konfederacja ma na terenie Rudy Śląskiej słabo rozwinięte struktury, a działacze spoza miasta nie znali specyfiki terenu, więc często ich wyniki były słabsze od oczekiwanych. Zbieraliśmy do ostatniej praktycznie chwili, ale ta „górka” była niska i mieliśmy tego świadomość. Dlatego nie będziemy odwoływać się od decyzji komisji – mówi.

Te 180 odrzuconych podpisów to głównie osoby, u których nie zgadzały się adresy lub były osobami niepełnoletnimi. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że komisja doszukała się kilku nazwisk osób zmarłych, co jest dla mnie skandalem. Niestety nie będziemy w stanie wykryć kto mógł przynieść listy zawierające takie wpisy, bo nie prosiliśmy zbierających o podpisywanie się z tyłu, więc nie mamy dokładnej wiedzy kto, gdzie i kiedy zbierał – podsumowuje Modzelewska.

REKLAMA