
Rosyjski politolog i krytyk kremlowskiego reżimu Andrij Piontkowski twierdzi, że w Pentagonie są osoby, które czekają, aż choćby fragment rosyjskiej rakiety spadnie na terytorium NATO. Myślą przede wszystkim o Polsce lub Rumunii. Dzięki temu znalazłby się powód do bezpośredniego starcia z Rosją.
Pochodzący z Moskwy, a mieszkający w USA Piontkowski od początku inwazji na Ukrainę krytykuje swój macierzysty kraj. Politolog już wcześniej słynął z porównywania Władimira Putina do Adolfa Hitlera.
Piontkowski chętnie dzieli się innymi swoimi przemyśleniami. Twierdzi, że w Pentagonie są ludzie, którzy chcieliby bezpośredniego starcia z Rosją. Czekają jednak na pretekst.
– Ludzie w Pentagonie – a bardzo dobrze znam ich nastroje, bo rozmawiam z ukraińskimi wojskowymi, którzy stale z nimi współpracują – tylko czekają, marzą o tym. Marzą o tym, że na terytorium jakiegoś kraju NATO, Polski czy Rumunii, spadnie choćby fragment rosyjskiej rakiety – powiedział Piontkowski.
Według niego, w takiej sytuacji NATO uruchomiłoby art. 5. Traktatu Północnoatlantyckiego, który mówi, że każdy atak na któregoś z członków sojuszu powinien być interpretowany przez pozostałe państwa członkowskie jako atak na cały sojusz.
Piontkowski uważa ponadto, że ze strony NATO została już wykonana mała prowokacja. Kilka tygodni temu przez Rumunię oficjalnie jechał konwój z systemami HIMARS. Trasa była ogólnie znana, wszystko pokazywano na nagraniach. Niektórzy podobno po cichu liczyli, że Rosja zestrzeli konwój na terytorium Rumunii. Nic takiego jednak nie nastąpiło, ku rozczarowaniu niektórych wysoko postawionych oficjeli w NATO.