Wizyta Macrona w Algierii. Gaz za honor i „dobra mina” prezydenta w algierskim Oranie [VIDEO]

Macron / Screen Twitter
Macron / Screen Twitter
REKLAMA

Prezydent Francji Emmanuel Macron składał trzydniową wizytę w Algierii. Relacje pomiędzy obydwoma krajami są napięte ze względu na historię, podejście do islamu, problemy z imigrantami z tego kraju, a także samą obecność Francji w Afryce i krajach Maghrebu.

Wizyta nastąpiła po miesiącach kryzysu dyplomatycznego związanego z oceną francuskiej kolonizacji. Podpisano tu wspólną deklarację. Macron jest gotowy poświęcić francuską wizję historii, w której to sami Francuzi stworzyli dzisiejszą Algierię. Ta ma strategiczny dziś gaz i może sobie pozwolić na żądanie ustępstw od Paryża w ocenie historii.

REKLAMA

W zamian za „miękkie” stanowisko Francji w ocenie wspólnej historii, Algieria może zwiększyć dostawy gazu. Francuska firma Engie ma odebrać o 50% więcej gazu ze złóż w Algierii, w tym także LNG. Ropa za honor?

Wracajmy jednak do samej wizyty. W jej ostatnim dniu, w sobotę 27 sierpnia, podpisano porozumienie o „odnowionym partnerstwie”. Ogłoszono powołanie kolejnej już komisji historyków. Unormowano także kwestię ograniczenia wydawania francuskich wiz Algierczykom ze względu na to, że większość z nich przedłuża pobyt, a Algier nie chce później przyjmować swoich ekspulsowanych obywateli. Umowa mówi także o współpracy kulturalnej, sportowej i gospodarczej.

W piątek 26 sierpnia, podczas drugiego dnia pobytu w Algierii, Emmanuel Macron wzywał do pojednania między Francją a dawną kolonią. Powrócił do burzliwych stosunków francusko-algierskich z czasu wojny algierskiej (1954-1962). Jego zdaniem była to „historia miłosna, która ma element tragedii”.

Macron odwiedził cmentarz Saint-Eugène, na którym pochowanych jest wielu Francuzów. Opuszczając nekropolię prezydent mówił, że „jesteśmy nieustannie wzywani do wyboru dumy lub skruchy”.

Wizyta nie przebiegła bez incydentów. W sobotę 27 sierpnia Emmanuel Macron odwiedził Oran. Spotykał się tu z „algierskimi działaczami społeczeństwa obywatelskiego”. Zjadł m.in. obiad z pisarzem Kamelem Daoudem. Odwiedził też znany sklep muzyczny Disco Maghreb. Kiedy jednak wyszedł na ulicę, sprawy przybrały niespodziewany obrót.

Prezydent Francji został otoczony przez duży tłum. Niektórzy chcieli robić sobie z nim „selfie”, ale duża część zaczęła wznosić niezbyt przyjazne okrzyki, wśród których hasło „raz, dwa, trzy, niech żyje Algieria” było dość neutralne. Dominowały obelgi.

Algierska ochrona skróciła spacer Macrona i wsadziła go limuzyny. Francuski prezydent zachował spokój. Uśmiechał się i pozdrawiał tłum do końca, udając, że nic się nie dzieje.

 

REKLAMA