
W przyszłym roku szykuje się rekordowy wzrost składek na ZUS. To kolejny cios dla przedsiębiorców, którzy rocznie oddadzą państwu tylko z tego tytułu około 2500 złotych więcej.
Rząd na prawo i lewo chwali się, jak to rzekomo obniża podatki (jakiś tam obniży, kilka innych podniesie lub wprowadzi nowe) albo ile to nie rozdaje w ramach przeróżnych programów socjalnych.
Ani słowem nie zająknie się natomiast o tym, ile ludziom zabiera. Zabiera w przeróżnych formach, na przykład w formie składek na ZUS.
Ich wysokość ustalana jest na podstawie przeciętnego wynagrodzenia. W przyszłym roku rząd założył, że będzie ono wynosić 6935 zł. Sęk w tym, że te przeciętne wynagrodzenie nie ustala się na podstawie całego rynku, tylko na podstawie danych z firm, których zatrudnienie przekracza 9 osób. Dane te dotyczą ok. 45 proc. wszystkich pracowników zatrudnionych na polskim rynku i zawyżają faktyczną średnią.
Rządowi jednak taki przelicznik pasuje. Ustalenie przeciętnego wynagrodzenia na poziomie blisko 7 tys. zł oznacza, że składki na ZUS wzrosną aż o ok. 207 zł co miesiąc.
Aktualnie składka na ZUS wynosi 1211,29 zł, a od 2023 roku będzie wynosić 1418,48 zł.
W skali roku z kieszeni przedsiębiorców wyparuje zatem dodatkowo 2500 zł. I to w czasie, kiedy koszty prowadzenia działalności gospodarczej – w związku z rosnącymi rachunkami za prąd czy gaz, kosztami pracy – stają się coraz wyższe.
Warto zaznaczyć, że to niejedyne koszty, jakie przedsiębiorcy ponoszą na rzecz ZUS-u. Polski Ład wprowadził jeszcze pojęcie tzw. składki zdrowotnej, czyli kolejnego podatku na poziomie kilkuset złotych. Oznacza to, że przedsiębiorcy na rzecz ZUS-u miesięcznie będą tracić nawet ponad 2 tysiące złotych.
1418,48 zł plus składka zdrowotna na poziomie 600-800 zł składki na ZUS i lekarzy w przyszłym roku. W odróżnieniu od reparacji to konkretne kwoty dobijające co miesiąc przedsiębiorców.
— Tomasz Sommer (@1972tomek) September 2, 2022