Kijów po raz pierwszy przyznaje się do ataku na cele na Krymie

Start rakiety Iskander. Foto: YouTube / nk12ma
Start rakiety Iskander. Foto: YouTube / nk12ma
REKLAMA

Władze Ukrainy po raz pierwszy przyznały, że to jej armia uderzyła w rosyjskie bazy na Krymie. Naczelny dowódca armii ukraińskiej generał Walerij Załużny przyznał, że za atakami na bazy rosyjskie na zaanektowanym Krymie, stały rakiety wystrzelone przez Ukrainę.

Agencja Ukrinform cytuje słowa dowódcy, który mówił, że Ukraina „z powodzeniem przeprowadziła ataki rakietowe na bazy wojskowe wroga, w tym na lotnisko Saki”. Przypomnijmy, że chodziło o wybuchy na na początku sierpnia na tym rosyjskim lotnisku na Krymie.

REKLAMA

Atak zniszczył amunicję przeznaczoną dla lotnictwa wojskowego, miało także dojść do uszkodzeń stacjonujących tam samolotów. Kijów wówczas nie przyznał się oficjalnie do odpowiedzialności za ten atak, a także za inny, który kilka dni później uderzył w skład amunicji na północnym Krymie.

Teraz Walerij Załużny mówi, że „zadaniem ukraińskich sił zbrojnych na rok 2023 będzie dalsze przenoszenie działań wojennych” na półwysep, na którym Moskwa zgromadziła duże siły inwazyjne. Naczelny dowódca sił zbrojnych Ukrainy apelował o dostawy sprzętu, który mógłby zmienić obraz wojny.

Wśród takich systemów uzbrojenia i rodzajów amunicji Załużny wymienił np. pocisk balistyczny MGM-140B Army Tactical Missile System (ATACMS). Jego zdaniem Siły Zbrojne Ukrainy powinny mieć większy potencjał. O ile Rosja dysponuje środkami rażenia działającymi na odległość do 2 tys. km, to zasięg pocisków, w które wyposażona jest armia ukraińska wynosi 100 km.

W artykule generałowie Załużny i Zabrodski nie wykluczają niebezpieczeństwa użycia przez Rosję taktycznej broni jądrowej. Ostrzegają, że „wszelkie próby praktycznych kroków na rzecz zastosowania taktycznej broni jądrowej powinny być zatrzymane, przy użyciu całego arsenału środków, jakimi dysponują kraje świata”.

Źródło: AFP/ PAP

REKLAMA