
Gotowy od pięciu lat wiadukt zamiast łączyć mieszkańców borykającej się z przestępczością imigrancką dzielnicę Rinkeby na przedmieściach Sztokholmu z częścią spokojnego Sundbyberg, dzieli mieszkańców obu miast. W kampanii wyborczej zaproponowano nawet wyburzenie wartej miliony inwestycji.
W niedzielę 11 września odbędą się w Szwecji wybory parlamentarne. W trakcie kampanii, niespodziewanie, tematem, który szczególnie rozgrzał opinie publiczną, stał się spór o wybudowany w 2017 roku 85-metrowy wiadukt nad obwodnicą oddzielającą Rinkeby od osiedla Ursvik w Sundbyberg. Z kieszeni podatników obu gmin na estakadę dla samochodów, z chodnikiem i ścieżką rowerową wydano 100 mln koron (ok. 9 mln euro).
W tle handel narkotykami
Richard Torsslow z przeciwnej imigrantom partii Szwedzcy Demokraci w Sundbyberg, która chce wyburzenia inwestycji, uważa, że aby ocalić ludzkie życie trzeba się pogodzić ze stratą wydanych na wiadukt pieniędzy.
W Rinkeby, dzielnicy zamieszkałej w 90 proc. przez imigrantów, głównie z Somalii, ale też Afganistanu, Turcji oraz Iraku, dochodzi do strzelanin, w których giną członkowie zwaśnionych grup przestępczych. Tłem nieporozumień są wpływy z handlu narkotykami.
W połowie sierpnia przejeżdżający na hulajnodze 18-latek oddał serię strzałów z broni palnej w kierunku trzech policjantów, którzy dokonywali kontroli osobistej jednego z mieszkańców. Tym razem nikt nie został poszkodowany. Inaczej było w styczniu, gdy na klatce schodowej znaleziono ciało zastrzelonego 20-latka. Najtragiczniejsza w skutkach spirala przemocy miała miejsce w latach 2015-19, gdy od kul w pizzerii na głównym placu oraz w kawiarni wśród gości zginęło kilku młodych mężczyzn.
„Wszędzie są przestępcy”
Z kolei zamiast wyburzenia liberalno-konserwatywna Umiarkowana Partia Koalicyjna zaproponowała założenie monitoringu na wiadukcie, a także zamykanie nocą przeprawy.
„Ta droga już dawno powinna być otwarta, przecież to marnotrawstwo pieniędzy. Jak ktoś bardzo chce, to i tak przejdzie, kilkaset metrów dalej jest kładka” – opowiada kobieta sprzedająca hamburgery po stronie Rinkeby w budce z widokiem na budzący kontrowersje wiadukt. Zerka w ekran telewizora z nastawionym kanałem tureckiej telewizji Kral. Obok przy ladzie ulotki zachęcające do głosowania na socjaldemokratów. „Podziały nie mają sensu, wszędzie są przestępcy, nie tylko u nas” – stwierdza.
Nie chcą importu problemów
Po drugiej stronie w Ursvik w ostatnich latach wyrosło nowe osiedle ładnych, kolorowych kilkupiętrowych bloków oraz szeregowców. Tu inaczej niż w Rinkeby, gdzie 90 proc. lokali jest komunalnych, większość stanowią mieszkania własnościowe zarządzane przez wspólnoty. „Boimy się o nasze bezpieczeństwo i spadek cen nieruchomości po otwarciu wiaduktu. Budynku od strony Rinkeby i tak już są gorzej wyceniane” – twierdzi mieszkanka Ursvik, której balkon wychodzi na nieotwartą inwestycji.
Oficjalne stanowiska miasta Sztokholm wskazuje, że estakada na razie nie może zostać otwarta z powodu braku dróg dojazdowych po stronie Sundbyberg. Jest to z kolei związane z opóźnieniem budowy nowej linii tramwajowej.
„Nasza kampania spotkała się z dużym oddźwiękiem, zwróciliśmy uwagę na nasze lokalne problemy. W Sundbyberg mamy już swoje dzielnice ryzyka, Hallonbergen oraz Rissne, więc nie chcemy importu problemów z Rinkeby” – stwierdza Carina Cortes, polityk Szwedzkich Demokratów.