Kryzys w krośnieńskim szpitalu. Nie ma rąk do pracy ani planowych zabiegów. Pielęgniarki domagają się podwyżek

zasiłek opiekuńczy/Zdjęcie ilustracyjne. / foto: pixabay.com/hiszpański rząd nacjonalizuje szpitale
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: pixabay.com
REKLAMA

W szpitalu w Krośnie na Podkarpaciu nie ma wciąż porozumienia pomiędzy pielęgniarkami a dyrekcją placówki. Z tego powodu szpital pracuje tylko w trybie ostro-dyżurowym. Pielęgniarki, w ramach protestu są na zwolnieniach lekarskich. Domagają się podwyżek. O sprawie poinformował portal nowiny24.pl.

Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Podkarpackiego w Krośnie Leszek Kwaśniewski mówi wprost – aktualna sytuacja w placówce „to organizacyjny paraliż”. Nie pracują pielęgniarki anestezjologiczne i operacyjne. W poniedziałek 31 z nich – w tym 21 pielęgniarek z bloku operacyjnego i oddziału anestezjologii i intensywnej terapii – było na L-4.

REKLAMA

W krośnieńskim szpitalu zazwyczaj operowanych było 30-40 pacjentów dziennie. Obecnie liczba ta nie przekracza 12. Przeprowadzane są tylko pilne operacje. Spośród 10 sal operacyjnych używanych jest tylko kilka.

Konflikt trwa od tygodni

Napięta sytuacja między dyrekcją a pielęgniarkami trwa już od kilku tygodni. Ma ona związek z wejściem w życie ustawy, która gwarantowała podwyżki dla pielęgniarek od 1 lipca.

Pielęgniarki ze szpitala w Krośnie, które posiadają wyższe wykształcenie magisterskie i specjalizację, uważają, że dyrektor nie uznał ich kwalifikacji i zaszeregował za nisko. W związku z tym nie dostały maksymalnej podwyżki i czują się dyskryminowane.

Już trzy tygodnie temu część pielęgniarek poszła na zwolnienia chorobowe. W rezultacie szpital musiał wstrzymać planowe przyjęcia na zabiegi. Mimo negocjacji impas trwa nadal.

12 września Kwaśniewski przekazał, że jego placówka wciąż jest zmuszona do działania w trybie ostro-dyżurowym. Pacjenci, którzy mieli zaplanowane zabiegi i operacje w tej placówce, są powiadamiani telefonicznie, że na razie nie mogą się one odbyć.

– Jest mi bardzo przykro z tego powodu. Mam nadzieję, ze w najbliższym czasie uda nam się wznowić przyjęcia. Moim celem jest to, by szpital jak najszybciej zaczął w pełni funkcjonować. Ale nie potrafię dziś określić, kiedy to nastąpi – mówił dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Podkarpackiego.

Szpital nie ma pieniędzy

Kwaśniewski zapewniał też, że dyrekcja „wyciąga rękę” do pielęgniarek, zapraszając do rozmów oraz przedstawiając „ofertę finansową”. W ubiegłym tygodniu dyrektor zaproponował domagającym się podwyżek pielęgniarkom 500 zł do podstawy wynagrodzenia, które otrzymały po 1 lipca.

– Podstawa dla pielęgniarek z wykształceniem magisterskim i specjalizacją, wynosiłaby 6276 złotych. Łącznie z innymi składnikami wynagrodzenia, jak dodatki za godziny nocne i świąteczne czy stażowe, średnie miesięczne wynagrodzenia brutto oscylowałyby w granicach 9 tysięcy złotych – wyliczył Kwaśniewski.

Związki zawodowe reprezentujące pielęgniarki jednak na tę propozycję nie przystały. W związku z tym dyrektor placówki podjął decyzję o dalszym wstrzymaniu planowych przyjęć. Zaznaczył, że jest otwarty na dalsze rozmowy.

– Będę chciał się spotkać nie tylko z przedstawicielami związków zawodowych, ale też z przedstawicielami samej grupy zawodowej, ze szczególnym uwzględnieniem pań z bloku operacyjnego i anestezjologii – powiedział. Zaapelował też do pielęgniarek o powrót do pracy.

Pielęgniarki z tytułem magistra i specjalizacją domagają się płac zapisanych w ustawie – w przypadku pracowników z takim wykształceniem podstawa miałaby wynosić 7 300 zł. Dyrektor jednak inaczej interpretuje przepisy, które weszły w życie w lipcu i proponuje podstawę w wysokości 6 300 zł. Dodaje też, że szpital nie ma pieniędzy na spełnienie oczekiwań pielęgniarek. Na to bowiem potrzebowałby dodatkowych 400 tys. zł miesięcznie.

W szpitalu spośród 556 pielęgniarek i położnych tytuł magistra i specjalizację ma ok. 170. Jednak na bloku operacyjnym i oddziale anestezjologicznym stanowią one aż 60 proc. personelu pielęgniarskiego.

Wiceprzewodnicząca szpitalnego związku pielęgniarek i położnych Magdalena Radwańska-Frydrych zaznaczyła, że pielęgniarki są rozżalone, ponieważ ich koleżanki z takim samym wykształceniem w innych szpitalach w regionie zarabiają więcej. – Tam pieniądze się znalazły. Oczekujemy tylko tyle, żeby nasz pracodawca wypełnił ustawowy obowiązek – dodała.

Pielęgniarki chciały też specjalnego posiedzenia sejmiku województwa. Prośba ta została jednak odrzucona, a przewodniczący stwierdził, że finanse to wewnętrzna sprawa szpitala.

REKLAMA